To mógłby być twój sąsiad. 47-letni Norbert z Poznania umiera na raka

Od miesięcy chudnie, wymiotuje, nie może przełykać, czasami nawet wody. W maju usłyszał wyrok: rak inwazyjny. 47-letni poznaniak, Norbert Wiśniewski, ma córkę, czarnego labradora i coraz mniej sił do walki. – Kończy nam się zapas leków, co oznacza nieludzki ból i cierpienie – mówi żona chorego. Rodzina prosi o każde, nawet najmniejsze wsparcie.

„Minęły 3 miesiące od postawionej diagnozy. Każdy dzień to walka z bólem, z przeciwnościami losu. Rak się rozrasta, tata znów nie może przełykać” – pisała 15 sierpnia córka Norberta Wiśniewskiego. Pięć dni później dodała: „Póki co, do szpitala dojeżdżamy komunikacją miejską, ale uporczywe wymioty zmuszą nas do korzystania z taksówki. Każda wizyta w szpitalu kończy się też plikiem nowych recept do wykupienia. I w zasadzie leki te, w większości przypadków okazują się nieskuteczne i trzeba kupić kolejne, nowe… ”.

Kiedy w maju 2016 r. panu Norbertowi doskwierały problemy z przełykiem, nie spodziewał się miażdżącej diagnozy gastrologa: rak z licznymi naciekami na serce, aortę, żołądek i oskrzela. Już wcześniej mężczyzna, po trzech zawałach, nie był w pełni sił, żył jednak doceniając każdy dzień. – Teraz to tylko czołganie się po ziemi i nieporadna próba ucieczki przed śmiercią – relacjonuje Donata, żona 47-latka.

Medycyna w Polsce nie może ulżyć cierpieniom poznaniaka, a jego organizm z każdą minutą jest coraz bardziej wyniszczony. Potrzebna jest każda pomoc, przede wszystkim finansowa. Koszt leczenia, a właściwie przeżycia, to miesięcznie ok. 2 tys. zł.
– Kończy nam się zapas leków dla mojego męża. A to wiąże się z nieludzkim bólem i cierpieniem, co w konsekwencji prowadzi do totalnego wyniszczenia organizmu i śmierci – 8 września alarmuje pani Donata.

Rodzinę Wiśniewskich można wesprzeć na platformie crowdfundigowej zrzutka (https://zrzutka.pl/walkazrakiem), a losy pana Norberta śledzić w zakładce aktualności lub na facebooku „Pomóż nam walczyć z Rakiem”. Poznaniacy potrzebują 10 tys. zł – przypomnijmy, że o 180 proc. więcej udało się zebrać na kiermaszu małej Asi tylko w jeden dzień.