Rozwój poznańskiego lotniska na Ławicy – jaka jest szansa na połączenia długodystansowe?

Ostatnie tygodnie były dla poznańskiego lotniska i jego pasażerów bardzo pozytywne. Stolica Wielkopolski zyskała wiele nowych połączeń różnych linii lotniczych, a także stała się bazą dla samolotu Ryanaira. Poznaniacy będą mogli latać m.in. do Izraela, Hiszpanii, Danii, Grecji czy Norwegii. Wzrosła także liczba połączeń z Warszawą i Londynem. Czy miasto jest w stanie konkurować z innymi polskimi lotniskami? Jak zapewniają prezes Mariusz Wiatrowski oraz wiceprezes Grzegorz Bykowski, Ławica stara się przede wszystkim dostosować ofertę do potrzeb klienta.

Gdzie ostatnio leciał Pan z Poznania za granicę?
Mariusz Wiatrowski: Dość niedawno w sprawie służbowej do Dublina.
 
A gdzie chciałby Pan polecieć?
Mariusz Wiatrowski: Jest wiele miejsc w których nie byłem, przede wszystkim w Azji. Chciałbym kiedyś polecieć do Japonii.
 
Uda się tam polecieć z Poznania?
Mariusz Wiatrowski: Nie, ponieważ nie jesteśmy lotniskiem, które mogłoby wysyłać duże samoloty na tak dalekie dystanse. Daleki Wschód to domena dla hubów, czyli tzw. lotnisk przesiadkowych takich jak Warszawa, Frankfurt, Amsterdam, Paryż czy londyńskie Heathrow.
Grzegorz Bykowski: Chcielibyśmy latać przede wszystkim do największych miast Europy Zachodniej i to jest naszym marzeniem. Oprócz tego są jednak jeszcze tzw. „samograje” turystyczne jak Eljat, Piza, Sardynia czy Sycylia, gdzie ludzie chcą spędzać wolny czas. Jednak model tanich linii lotniczych jest taki, że Wizzair czy Ryanair nie latają na każde lotnisko. Można byłoby wymienić różne lotniska, na które te linie z przyczyn operacyjno-handlowych nie latają  
 
Jaki potencjał ma poznańskie lotnisko?
Mariusz Wiatrowski: W naszym regionie możemy zapewnić dostępność dla 3 mln pasażerów. Dla Polski współczynnik mobilności wynosi 0,8, co oznacza, że statystycznie jeden Polak wykonuje rocznie niepełną podróż. Dla Europy ten współczynnik wynosi 2,5. To oznacza, że mamy jeszcze możliwość trzykrotnego wzrostu.
Grzegorz Bykowski: Potencjał poznańskiego lotniska równa się liczbie mieszkańców Wielkopolski. Założyliśmy, że w 2030 roku średnio każdy mieszkaniec Wielkopolski wsiądzie do samolotu i gdzieś poleci.
Mariusz Wiatrowski: To jednak jedynie uproszczenie, bo musimy pamiętać, że z południa Wielkopolski część osób jeździ do wrocławskiego lotniska, zaś z zachodniej Wielkopolski sporo osób udaje się na berlińskie lotniska. Dla mieszkańców Wielkopolski to świetna opcja, gdyż w praktyce mogą wybierać różne porty lotnicze.
 
Dla Państwa to jednak nie jest chyba dobra wiadomość?
Grzegorz Bykowski: Nie można traktować tego jako złej wiadomości, bo takie jest po prostu uwarunkowanie biznesu. Nie możemy obrażać się na to, że z Poznania możemy dojechać w trzy godziny do Berlina, Gdańska czy Wrocławia. Po prostu prowadzimy biznes w takich uwarunkowaniach.
 
Czy poznańskie lotnisko może konkurować z Warszawą oraz mniejszymi portami w Krakowie, Łodzi, Gdańsku czy Wrocławiu?
Grzegorz Bykowski: W przypadku warszawskiego lotniska to jest jak pytanie czy sklep osiedlowy może konkurować z dużym hipermarketem. I oczywiście może, ponieważ z innego powodu jeździ się do dużego centrum handlowego, a po inne zakupy udajemy się do sklepu osiedlowego. I podobnie jest w przypadku lotnisk. Port lotniczy w Warszawie jest centralnym lotniskiem dla Polski i jest innym obiektem niż Ławica. Z Krakowem czy Rzeszowem raczej nie konkurujemy, ponieważ one są za daleko. Możemy konkurować z lotniskami, które są ok. trzech godzin drogi od Poznania. Jeśli Wrocław, Szczecin, Bydgoszcz czy Gdańsk posiadają takie same połączenia jak my, to oczywiście konkurujemy z nimi o pasażera. A jest wiele czynników, które wpływają na to, które lotnisko zostanie wybrane przez pasażera.
 
Czy Poznań może jednak konkurować z innymi polskimi lotniskami o nowe połączenia lotnicze? Patrząc na lotniska we Wrocławiu czy Gdańsku, łatwo można zauważyć, że jest tam więcej kierunków do wyboru.
Mariusz Wiatrowski: Obecnie w naszej siatce mamy 29 połączeń regularnych i 36 połączeń czarterowych. W tym roku ogłosiliśmy już osiem nowych połączeń regularnych. To jest duży postęp, ale nie możemy też namnożyć zbyt wielu połączeń. Może się okazać, że przy dużym wzbogaceniu oferty w krótkim czasie, pasażerowie wybiorą najtańszą opcję, przez co na innych trasach nie będzie latało wiele osób. W takim przypadku linia lotnicza dojdzie do wniosku, że takie połączenia trzeba będzie zlikwidować.
Grzegorz Bykowski: Wielkopolanie na pewno chcieliby mieć tyle nowych połączeń jak np. Kraków. Trzeba jednak odwołać się do magii liczb. Biznes lotniczy co roku rozwija się o kilka lub kilkanaście procent. W sytuacji, kiedy krakowskie lotnisko ma 5 mln pasażerów rocznie, to 10-procentowy wzrost wynosi pół miliona pasażerów. Jeśli w Poznaniu mamy plan w tym roku na 1,8 mln pasażerów, to nasze 10 procent wynosi jedynie 180 tys. pasażerów. My rozwijamy się w takim samym tempie jak pozostałe porty lotnicze. Jednak to, że jesteśmy szóstym regionalnym lotniskiem w Polsce i obsługujemy mniej pasażerów, nawet przy takim samym tempie wzrostu procentowego, przekłada się na liczbę nowych połączeń uruchamianych przez linie lotnicze.
Mariusz Wiatrowski: Prezes Ryanaira po uruchomieniu siedmiu nowych połączeń z Poznania mówił, że jest szansa na kolejne i przewoźnik jest w stanie postawić na wiosnę drugi samolot w Poznaniu. Ale jest tylko jeden warunek – bilety na nowe połączenia muszą się sprzedawać po cenie założonej w biznesplanie.
 
Dlaczego w przeszłości zostało zlikwidowane połączenie Ryanaira do Rzymu?
Mariusz Wiatrowski: W przypadku tego połączenia było świetne obłożenie i nie mieliśmy wątpliwości, że ono powinno zostać. Jednak przewoźnik uznał, że zyski z biletów były niesatysfakcjonujące. Musimy też pamiętać, że my nie konkurujemy tylko z polskimi miastami, ale z całą Europą. Ryanair ma bazy na 86 lotniskach,  i wszystkie chciałyby mieć połączenia do Rzymu. Chociaż obłożenie z Poznania było bardzo dobre i wydawało się, że nie ma powodów, by zawieszać te połączenie, to tak się stało. Linia lotnicza przede wszystkim musi zarabiać na danym połączeniu. Jeśli tego nie ma lub zarobki są za małe, to przewoźnik bez sentymentu odpuszcza takie połączenie.
 
Od czego zależy to, czy dana linia otwiera w jakimś mieście nowe połączenie?
Grzegorz Bykowski: Jako zarząd lotniska spotykamy się z przedstawicielami linii lotniczych i zachęcamy ich do otwierania nowych połączeń. Przedstawiamy różne analizy, dane i sugerujemy nowe kierunki. Jednak to linia musi mieć przekonanie, że dane połączenie ma potencjał i loty z Poznania do np. Belgradu się po prostu opłacają. My jedynie możemy zachęcać, ale to linia lotnicza zawsze podejmuje ostateczną decyzję czy otwiera nowe połączenie. Sprawę ułatwia też fakt, że w danym mieście jest baza samolotu. Dzięki temu, że Ryanair „zbazuje” w Poznaniu jeden samolot, będziemy mogli polecieć np. do Oslo, Billund czy Madrytu, bo jeśli by nie było bazy w Poznaniu to tylko nowy samolot, np. Madrycie, mógłby dać nam bezpośrednie połączenia – a wtedy musimy konkurować … z całą Europą .
Mariusz Wiatrowski: W uproszczeniu można powiedzieć, że linie lotnicze chcą mieć zapewniony na danej trasie ruch lotniczy i odpowiednie zyski. Linie bardzo długo analizują różne czynniki. Na przykład, gdyby dana linia chciała otworzyć nowe połączenie do Madrytu, to będzie brała pod uwagę, czy może uzyskać większe przychody, jeśli otworzyłaby takie loty nie z Poznania, a z innego miejsca. Dlatego z naszego punktu widzenia ważne jest też, by wybierać lotnisko położone jak najbliżej miejsca zamieszkania. Pasażerowie często wybierają inne lotniska, gdyż ceny biletów są z nich trochę tańsze. Często nie biorą jednak pod uwagę innych kosztów pośrednich takich jak dojazd, parking przy lotnisku, czy posiłek w trakcie podróży. Jeśli Wielkopolanie będą korzystali z Ławicy, a nie innych lotnisk, to zwiększają się nasze szanse na kolejne połączenia lub na zachowanie obecnych. Jeśli Ławica nie jest dla Wielkopolan lotniskiem pierwszego wyboru, to pozbawiamy się szansy na inwestycje linii lotniczych oraz rozwój lotniska.
 
Prowadzicie Państwo rozmowy nad otwarciem kolejnych połączeń z Poznania?
Grzegorz Bykowski: Mamy swoją wewnętrzną listę kierunków, gdzie połączenia z Poznania miałyby według nas duży potencjał. To są kierunki, do których warto byłoby latać z Poznania i z których mieszkańcy również mogliby przylatywać do nas.
 
Poda Pan konkretne miasta?
Grzegorz Bykowski: Oczywiście, że nie. Wiem, że czytelnicy chcieliby, abyśmy przedstawili miasta, do których staramy się namówić linie lotnicze. Jeśli jednak powiedziałbym, że marzymy o tym, aby mieć połączenia np. do Belgradu, to nie wpłynęłoby to dobrze na naszą pozycję w rozmowach z liniami lotniczymi. Dlatego nie mówimy o konkretnych miastach.
 
A o konkretnych krajach?
Grzegorz Bykowski: One są raczej dość oczywiste, gdyż Polacy latają przede wszystkim na zachód. Są na tej liście miasta niemieckie, do których chcielibyśmy latać częściej lub mieć więcej połączeń. Oprócz tego północne i środkowe Włochy, jak i Hiszpania, Francja oraz Wielka Brytania.
 
A Portugalia?
Grzegorz Bykowski: To bardzo mały kraj i taka wisienka na torcie. Bardzo chciałbym, żeby Poznań miał połączenie do Lizbony, lecz musimy pamiętać, że to miasto jest na drugim końcu Europy a lot do niej trwałby ok. 4,5-5 godzin. W takim razie lot do Lizbony i z powrotem zająłby ponad 10 godzin. Przez ten czas ten samolot mógłby polecieć np. z Poznania do Oslo i z powrotem, a do tego wykonać jeszcze lot do zachodnich Niemiec. Linie lotnicze biorą pod uwagę przede wszystkim opłacalność  a latanie przez pięć godzin przenosi się na koszty, które ponosi linia.
 
Tanie linie lotnicze niechętnie otwierają tak dalekie połączenia?
Grzegorz Bykowski: Według Michaela O’Leary’ego, szefa Ryanaira, najbardziej optymalne są trasy na ok. dwie lub dwie i pół godziny. Ryanair nie chce wchodzić na rejsy długodystansowe, bo uważa, że różnica w kosztach między linią tradycyjną a tanią jest bardzo mała na długich transach, zaś największe zarobki można uzyskać właśnie na krótszych trasach, gdzie mniejsze znaczenie ma np. cena paliwa. Dlatego tak bardzo nas cieszy połączenie z Madrytem, gdyż tam lot zajmie ponad trzy godziny.
 
Czy na dane połączenie może nie zgodzić się lotnisko w mieście, do którego np. z Poznania chciałaby latać konkretna linia?
Grzegorz Bykowski: Wszystkie porty lotnicze są lotniskami użyteczności publicznej. To oznacza, że linia lotnicza tylko daje informację o nowym połączeniu i jest ono realizowane o ile warunki na to pozwalają. Naszym marzeniem zawsze były loty do Eindhoven, lecz Wizzair nie mógł już znaleźć miejsca na tym lotnisku, mimo że chcieliśmy mieć takie połączenie już kilka lat temu. Z drugiej strony weźmy pod uwagę zawieszone loty do Rzymu. Oprócz niezadowalających zysków dla Ryanaira, na lotnisku Ciampino nie było już miejsc. Z kolei na większym lotnisku Fiumicino zmieniła się stawka opłat lotniskowych i przewoźnik nie był zadowolony. W związku z tym Ryanair wycofał część swoich lotów z Rzymu i zostawił tylko najlepsze połączenia z miast, których uzyskiwał największy dochód za loty do stolicy Włoch. Zawsze liczy się biznes i opłacalność.  
Mariusz Wiatrowski: Każde lotnisko chce, żeby linie lotnicze do niego latały i każde lotnisko chce pobierać jak największe opłaty. Jak najwięcej chcą też jednak zarobić linie lotnicze, które mogą stwierdzić, że nie chcą płacić danych stawek za korzystanie z konkretnego lotniska. To jest biznes i to jest normalne.
 
Poznań jest atrakcyjnym miastem dla linii lotniczych?
Mariusz Wiatrowski: Nie jesteśmy miastem typowo turystycznym jak Kraków czy Gdańsk. Dopiero budujemy nasz rynek turystyczny. Jeszcze do niedawna głównie wywoziliśmy pasażerów. Chcemy jednak wybierać takie kierunki, które mają także potencjał ruchu przywozowego do Poznania.
 
W następnych miesiącach możemy spodziewać się kolejnych nowych połączeń z Poznania?
Grzegorz Bykowski: Nowe połączenie jest ogłaszane zwykle ok. 7-9 miesięcy przed pierwszym lotem. Linie lotnicze chcą w ten sposób dać sobie czas, by odpowiednio je rozreklamować i sprzedać bilety. Dzisiaj już jest nierealne, by jakakolwiek linia otworzyła nowe połączenia na wakacyjny szczyt sezonu, bo nie byłoby wystarczająco dużo czasu na ich wypromowanie. Ponadto w związku z tym, że linie lotnicze poinformowały już o nowych połączeniach, które wystartują jesienią, są bardzo małe szanse, że jeszcze coś do tego dołożą. Teraz skupiamy się głównie na tym, co może się pojawić w siatce połączeń w przyszłym roku. Jesienią zapewne ogłosimy połączenia, które wystartują wiosną przyszłego roku.
 
W takim razie czy w najbliższych latach Poznań prześcignie lotniska we Wrocławiu, Gdańsku, Łodzi czy Krakowie, z którymi rywalizuje?
Grzegorz Bykowski: Będziemy się starali otwierać coraz więcej nowych połączeń, adekwatnie do naszego potencjału i tego samego życzę naszym konkurentom, bo to będzie oznaczało, że Polska się dobrze rozwija i mamy stabilną gospodarkę. A jak Polska się będzie rozwijała jako kraj to linie będą coraz bardziej zainteresowane poszczególnymi lotniskami, w tym Poznaniem.  
Mariusz Wiatrowski: Nie ścigamy się z innymi lotniskami, a staramy się dopasować ofertę do oczekiwań naszych Klientów i zapewnić stabilny rozwój ruchu lotniczego w długim okresie, co konsekwentnie realizujemy przez ostatnie lata.