Był wieczór, 8 marca, gdy na posesji w Sitnie, niedaleko Szczecinka, pojawili się antyterroryści. Z ich informacji pozyskanych w czasie śledztwa, miał się tam znajdować skradziony sprzęt budowlany o wartości kilkuset złotych i członkowie zorganizowanej grupy przestępczej.
Tymczasem, w domu był pan Leszek, właściciel posesji, a także jego syn Maciej wraz z żoną i ich dwójką dzieci – trzyletnią córką i miesięcznym drugim dzieckiem.
Zamaskowani funkcjonariusze wpadli do domu celując z broni do domowników. Pokrzywdzeni mówią o niezrozumiałych krzykach, hukach i braku reakcji na ich wyjaśnienia. Pan Maciej oraz pan Leszek zostali skuci kajdankami i powaleni na ziemię. Obaj tłumaczyli policjantom, że to pomyłka, a młodszy z mężczyzn podał jeszcze raz adres, pod jakim się znajdują.
Akcja miała trwać około dwóch godzin. Antyterroryści dokładnie sprawdzili dom i posesję, a następnie… odjechali.
Policja wyjaśnia w jaki spoób doszło do pomyłki. Jeden z pokrzywdzonych w sprawie skradzionego sprzętu budowlanego o wartości kilkuset złotych miał w zeznaniach wskazać adres pana Leszka jako miejsce, w którym ukryto łup i w którym przebywają członkowie zorganizowanej grupy przestępczej. Nazwisko pana Leszka nie pojawia się jedak w aktach śledztwa.
Policja przeprasza za akcję i zapewnia, że wszelkie szkody zostaną pokryte. Rodzina już teraz zapowiada, że będzie walczyć także o odszkodowanie.