Znane są wyniki badań krwi zmarłej sześciolatki

Znane są już wyniki badań krwi sześcioletniej dziewczynki, która w weekend zmarła w poznańskich szpitalu. Od początku podejrzewano zarażenie meningokokami lub pneumokokami, choć dziecko było zaszczepione zarówno na jedno jak i na drugie. Okazuje się jednak, że sześciolatka w przeszłości chorowała i przeszła ciężką operację, która osłabia organizm.

Tragedia rozegrała się w weekend. Dziecko w ciężkim stanie trafiło do Szpitala Klinicznego im. Jonschera w Poznaniu. Jeszcze dzień wcześniej Iwonka była w przedszkolu i bawiła się z innymi dziećmi.

Pomimo wysiłków lekarzy, sześciolatka zmarła. Bezpośrednią przyczyną śmierci dziecka była sepsa, jednak lekarze od początku podejrzewali, że wywołało ją zarażenie meningokokami. Krew dziewczynki została przekazana do badań.

Jak informuje Głos Wielkopolski znane są już ich wyniki. To nie meningokoki, a pneumokoki znalazły się w organizmie dziecka. Oba rodzaje bakterii są bardzo niebezpieczne zwłaszcza dla dzieci. Dziewczynka była zaszczepiona zarówno przeciw jednym jak i drugim. Szczepienie przeciw pneumokokom jest w Polsce obowiązkowe i znajduje się w kalendarzu szczepień. Lekarze zalecają jednak także szczepienia przeciw meningokokom, szczególnie, gdy dzieci uczęszczają do żłobka lub przedszkola. Szczepionka wzmacnia odporność na bakterię i nawet w przypadku, gdy jednak dojdzie do zarażenia (drogą kropelkową), to choroba przebiega zwykle łagodniej, a organizm dziecka łatwiej zwalcza bakterię.

Skąd więc taki postęp choroby u sześciolatki? Okazuje się, że Iwona mogła rozpocząć naukę w przedszkolu dopiero od września tego roku, ponieważ wcześniej poważnie chorowała. Jak informuje Głos Wielkopolski, dziecko miało przejść m.in. operację usunięcia śledziony, co bardzo osłabia organizm człowieka. Jak podkreślono, osoby z brakiem lub niewydolnością śledziony należą do grupy najbardziej narażonych na zakażenie pneumokokowe.

Jeszcze zanim poznano ostateczne wyniki badań krwi dziewczynki, sanepid zalecił profilaktyczne badania wszystkich dzieci uczęszczających do placówki, do której chodziła Iwonka. Rodzice mocno się jednak niepokoją, ponieważ od tego czasu nie otrzymali żadnego oficjalnego komunikatu i boją się posyłać dzieci do przedszkoli.

Sprawa jest cały czas prowadzona przez sanepid.