Lech Poznań z kolejną porażką – tym razem przegrał u siebie z Zagłębiem Lubin

W ramach 13. kolejki PKO Ekstraklasy Lech Poznań mierzył się u siebie z Zagłębiem Lubin. Na Stadionie Poznań przy ulicy Bułgarskiej kibice byli świadkami kolejnego przegranego spotkania, które nie okazało się wielkim widowiskiem.

Kolejorz w piątkowy wieczór chciał powetować sobie i swoim sympatykom bolesną przegraną ze stołeczną Legią. Ponad 12 tysięcy kibiców od pierwszej minuty było jednak świadkami mało emocjonującego spotkania. Obie drużyny miały swoje okazje, choć to Zagłębie częściej operowało piłką na połowie Lecha. Im dłużej mecz trwał, tym częściej do głosu zaczęli dochodzić „Miedziowi”. Pierwszą dobrą okazję na strzelenie bramki miał jednak „Kolejorz”. Technicznym strzałem sprzed pola karnego popisał się Jakub Moder, jednak jego intencje wyczuł bramkarz Zagłębia, Dominik Hłodun. To była jedna z niewielu składnych akcji Lecha, który w pierwszej połowie zupełnie oddał przeciwnikom inicjatywę. Zemściło się to w 23. minucie, kiedy po dość szczęśliwej akcji Patryka Szysza (nie trafił w  futbolówkę, którą chciał zgrać w pole karne piętą) i asyście Filipa Starzyńskiego, do bramki trafił Jakub Tosik. Pomimo prowadzenia, „Miedziowi” nie zrezygnowali ze zdecydowanych ataków ofensywnych. Dobrze spisywali się ich obrońcy w osobach Bartosza Kopacza i Lubomira Guldana, którzy nie popełniali w defensywie większych błędów. Zaowocowało to tym, iż przez resztę pierwszej połowy Lech miał tylko jedną świetną okazję do wyrównania. Po rajdzie z lewego skrzydła Tymoteusza Puchacza, z pola karnego uderzał Joao Amaral. Piłka minęła jednak tylko słupek bramki „Miedziowych”. Lech przez większość pierwszych 51 minut gry został zepchnięty na swoją połowę. Dlaczego połowa trwała 51, a nie standardowe 45 plus kilka doliczonych chwil? Wszystko sprokurowali kibice z „Kotła”, którzy oprócz efektownej oprawy dwukrotnie rozpalili na sektorze race. Sędzia Jarosław Przybył nie mógł podjąć innej decyzji, jak przerwać mecz i poczekać, aż biała chmura dymu opuści poznański stadion. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. W czasie gdy piłkarze przygotowywali się na drugą połowę, na murawie dzieci rozegrały pokazowy mecz, a drużyny dziewczynek do lat 14 i chłopców do lat 13, które zostały Mistrzami Polski w swoich kategoriach wiekowych, otrzymały nagrody m.in. od Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Obraz spotkania w drugiej połowie się nie zmienił. W grze Lecha panowało dużo chaosu i  niezrozumienia. Brakowało liderów. Szarpać na skrzydle starali się Kamil Jóźwiak i Jakub Moder, nie poprawiło to jednak liczby stwarzanych sytuacji. Dobrze bawili się kibice, którzy wyrzucili na murawę serpentyny, a później ponownie odpalili race. Niestety, po raz drugi okazało się, że była to zapowiedź bramki dla Zagłębia. Filip Starzyński zagrał prostopadłe podanie do Damjana Bohara, który w sytuacji sam na sam z Mickey’em van der Vartem nie pomylił się i wpakował piłkę do bramki. Wspomnieć trzeba, że nie przeszkodzili mu w tym obrońcy „Kolejorza” – Djordje Crnomarkovic i  Lubomir Satka, którzy nie nadążyli za pomocnikiem ”Miedziowych”. Coraz głośniej słychać było kibiców z Lubina, którzy w sporej liczbie stawili się w Poznaniu. Mieli oni powody do zadowolenia – ich drużyna w pewnym momencie wręcz zdominowała gospodarzy. Lechowi natomiast nie pomogły przeprowadzone zmiany. Co prawda Pedro Tiba, który wszedł za Mateusza Skrzypczaka oddał strzał na bramkę strzeżoną przez Dominika Hłoduna, nie był on na tyle groźny, by zaskoczyć goalkeepera Zagłębia. Gra nie poprawiła się po wejściu na murawę ani Filipa Marchwińskiego ani Wołodymyra Kostewycza. Dużo działo się w ostatnich minutach meczu. Najpierw indywidualną akcją popisał się Kamil Jóźwiak. Na otarcie łez natomiast, w 4. minucie doliczonego czasu gry, niewidoczny do tej pory Christian Gytkjaer, będąc ustawionym tyłem do bramki podczas dogrania z rzutu rożnego, uderzył piętą z powietrza w kierunku bliższego słupka. Gospodarze mieli jeszcze rzut wolny, nie zamienili go jednak na gola. Zagłębie Lubin zasłużenie wygrało w Poznaniu z Lechem 2:1 i wyrównało się z „Kolejorzem” punktami w ligowej tabeli. Trener gości na pomeczowej konferencji nie krył zadowolenia z osiągniętego rezultatu.

„To był bardzo dobry mecz, byliśmy skoncentrowani na tym, by w pierwszej połowie strzelić bramkę Druga okazała się w naszym wykonaniu bardzo dobra, Lech miał z nami problem. Byliśmy dobrzy w defensywie i niebezpieczni w ataku. Chcieliśmy grać piłką. Po bramkach nie przestaliśmy pracować w ofensywie. Szczególnie nasza prawa strona była aktywna. Wiedzieliśmy, że Lech ma bardzo dobrych i  młodych zawodników, ale dzisiaj ich jakość nie okazała się na tyle dobra, aby wygrać z naszą drużyną. Jestem z niej dumny. To ważne zwycięstwo dla nas.”

Martin Sevela, trener Zagłębia Lubin

Zupełnie inne nastroje panowały w obozie Lecha.

„Pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu. Zabrakło nam jakości z przodu i konsekwencji z tyłu. Przegraliśmy środek pola. Ustawienie dwoma młodymi zawodnikami nie do końca dobrze funkcjonowało. Nie mieliśmy jednak innych wariantów do rozgrywania. Mimo to stworzyliśmy kilka sytuacji. Wykonaliśmy ofensywne zmiany, jednak nie przyniosły one sukcesu. Kilku zawodników wracało po przerwie po kontuzji. Tak jak Pedro Tiba, którego będziemy chcieli sukcesywnie wystawać na coraz dłuższy okres czasu. Darko Jevtic poczuł się gorzej na ostatnim treningu i również nie mógł dzisiaj zagrać. Musimy się szybko zebrać do kupy. We wtorek mamy mecz Pucharu Polski z Resovią i nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli go przegrać. Tylko dobra gra spowoduje, że kibice wrócą na stadion”

Dariusz Żuraw, trener Lecha Poznań

Dla „niebiesko-białych” kolejna szansa na poprawę nastrojów nastąpi dopiero 2 listopada. Wtedy to na wyjeździe rozegrają spotkanie w Szczecinie, z tamtejszą Pogonią. Na Stadionie Poznań najbliższy ligowy mecz odbędzie się 10 listopada, z Koroną Kielce.