O sprawie informowaliśmy rano na naszym portalu.
Około godziny 7:00 służby odebrały zgłoszenie od spacerowicza, że na tafli jeziora w Antoninie w powiecie ostrowskim widać unoszące się małe dziecko. Na miejsce natychmiast wysłano straż pożarną. Strażacy wyciągnęli na brzeg chłopca, który nie dawał oznak życia i przystąpili do reanimacji. Po przyjeździe pogotowia ratunkowego, działania przejęli ratownicy. Niestety, mimo prawie dwugodzinnej reanimacji, nie udało się przywrócić funkcji życiowych 2,5-letniego dziecka.
Początkowo strażacy podejrzewali, że w zbiorniku mogą znajdować się także inne osoby, w tym opiekunowie dziecka. Policja ustaliła jednak, że rodzice przebywają na terenie ośrodka wypoczynkowego nad jeziorem.
Na miejscu trwają działania policji i prokuratury. Śledczy będą wyjaśniać okoliczności i przyczyny zdarzenia.
Jak informują inne osoby przebywające w tym samym ośrodku, rodzina przyjechała nad jezioro wczoraj w godzinach popołudniowych. Zdaniem niektórych, małe dziecko od przyjazdu kilkukrotnie było widziane bez opieki osoby dorosłej. Informacje te są weryfikowane przez policję. Część wczasowiczów przekazało, że rodzina prawdopodobnie pochodzi z Ukrainy lub Białorusi, ponieważ osoby dorosłe miały „wschodni akcent”.
Dziecko w wodzie było w samej pieluszce. Według wstępnych ustaleń, chłopiec prawdopodobnie wyszedł z ośrodka i wpadł do wody z pomostu.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie narażenia dziecka na utratę życia i nieumyślne spowodowanie jego śmierci. Rodzice nie zostali jeszcze przesłuchani. Matka dziecka jest pod opieką psychologa/
Śledczy zlecą także sekcję zwłok chłopca.