Koronaparty zza kratami czyli o tym, jak poznański Areszt Śledczy pokonał pandemię

Przepisy, procedury i wzorowe wdrożenia, a może brak maseczek, płynów dezynfekujących i ignorowanie objawów u osadzonych? Jak naprawdę wygląda walka z COVID-19 w jednostkach poznańskiego areszty?

Na temat poziomu opieki medycznej w Areszcie Śledczym przy ulicy Młyńskiej i jego Oddziale przy ulicy Nowosolskiej, mówi się od dawna. Pandemia jeszcze bardziej ujawniła problemy, z jakimi zmagają się jednostki poznańskiego aresztu. 

“Z informacji, jakie przekazali mi osadzeni, wynika, że każdy zgłaszający podejrzenie COVID-19, a przebywający w oddziale przy Nowosolskiej był degradowany i jako, stwarzający zagrożenie dla jednostki i wywożony na drugi koniec Polski. Rzecz jasna w trakcie trwania u niego choroby, stwarzając tym samym zagrożenie dla innych osadzonych. Ilość zachorowań była tuszowana, a chorymi nikt się tam nie zajmował. Ujawniłam to w marcu tego roku i po mojej medialnej interwencji uratowano życie czterem osadzonym w Oddziale Zewnętrznym przy Nowosolskiej, przewożąc ich szpitala mieszczącego się w Areszcie Śledczym przy ulicy Młyńskiej i poddając leczeniu – informuje Beata Jackowiak, mediator sądowy reprezentująca Biuro Społecznego Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Kancelarię Sprawiedliwości Społecznej, od lat walcząca o prawa osadzonych. – To nie wszystko. Dotarły do mnie informacje od osadzonych, którzy twierdzili, że dyrektor Aresztu Śledczego w Poznaniu, urządził im koronaparty. Miałam także telefon z informacją, że kierownik penitencjarny aresztu przy ul. Nowosolskiej groził skazanym, którzy są na P3 (jest to grupa osadzonych mająca największą swobodę czyli najwięcej przywilejów), że ich zdegraduje za przekazywanie informacji na zewnątrz dotyczących sytuacji związanych z przebiegiem pandemii w areszcie”

dodaje zbulwersowana Beata Jackowiak.

Procedury wdrożone?

Tymczasem Rzecznik Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Poznaniu przekazuje informacje o tym, że poznański areszt poradził sobie z szalejącą pandemią wręcz wzorcowo.

Od momentu wystąpienia na terenie kraju ogniska SARS-Cov-2, Areszt Śledczy w Poznaniu opracował i wdrożył stosowne procedury mające na celu zapobieganie zakażeniom oraz transmisji wirusa. Realizacja procedur sanitarnych wchodzących w skład programu zakażeń na terenie jednostki podlega kontroli zespołu ds. zakażeń. Wyniki przedstawiane są na bieżąco. W 2020 r. zespół opracował procedury związane z pandemią COVID-19, które zostały wdrożone do realizacji oraz przedstawiał kierownictwu działu służby zdrowia rekomendacje epidemiologiczne w zakresie profilaktyki COVID-19, które usprawniały pracę i przyczyniały się do podniesienia poziomu bezpieczeństwa osadzonych i kadry jednostki. Areszt Śledczy w Poznaniu od momentu wystąpienia na terenie kraju ogniska SARS-Cov-2, opracował i wdrożył stosowne procedury mające na celu zapobieganie zakażeniom oraz transmisji wirusa

informuje mjr Jan Kurowski, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Poznaniu.

– W czasie pierwsze fali pandemii, na Oddziale, C4 przy ulicy Młyńskiej, w który wówczas przebywałem, były osoby, które notorycznie uskarżały się na bóle głowy, gorączkę, brak smaku, węchu i pozostałe objawy wskazujące na zakażenie COVID-19. Przez dwa tygodnie zwracali się z prośbą o jakiekolwiek leki przeciwgorączkowe i przeciwzapalne. Kiedy jeden ze skarżących się na te dolegliwości poprosił o coś na głowę, to dowcipna pani pielęgniarka odpowiedziałam mu, że „na głowę to może dać czapkę”. I przez dwa tygodnie żadnych leków nie dostał. Chłopaki sobie chodzili, bo tam drzwi pootwierane, można się swobodnie po celach przemieszać, i tak sobie rozchodzili te dolegliwości i tego koronawirusa. Nie było żadnej izolacji, żadnych maseczek, żadnych płynów dezynfekujących. Spawa się wysypała, kiedy jednego chłopaka, który przez dwa tygodnie dość mocno narzekał na brak węchu i smaku, na test wzięli i wyszedł pozytywny. Wówczas wszystkich z jego celu, akurat były to dwie osoby, zawołano do… dentysty. Potem załadowano ich do transportera i wywieziono do Gębarzewa na oddział szpitalny – opowiada byłby osadzony (nazwisko znane Redakcji). 

Nie ma płynu do dezynfekcji, bo skazani wypiją 

 – Zarządzeniem dyrektora aresztu wszyscy na terenie jednostki poruszają się i kontaktują z osadzonymi, jak i między sobą wyłącznie w maseczkach ochronnych. Sposoby używania środków ochrony osobistej i przestrzeganie zasad reżimu sanitarnego oraz dystansu społecznego są stale monitorowane i kontrolowane przez kierowników działów i kierownictwo jednostki. Wszystkim osadzonym wydano maseczki ochronne, są oni zobowiązani do poruszania się w nich po opuszczeniu celi. Prowadzony jest pomiar temperatury ciała u osób ubiegających się o wejście na teren jednostki. Dotyczy to także osób doprowadzanych i konwojowanych oraz funkcjonariuszy realizujących konwój lub doprowadzenie. Na terenie jednostki można poruszać się wyłącznie w masce ochronnej. W ciągach komunikacyjnych dostępny jest także przez cały czas płyn do dezynfekcji rąk – tłumaczy mjr Jan Kurowski.

– Mówienie, że skazani mieli zapewnione odpowiednie warunki sanitarne jest wierutnym kłamstwem. Nie było dla nich, ani maseczek, ani płynów dezynfekujących. Maseczki muszą sobie sami kupować i to za podwójną cenę, a jeśli ich nie stać, to nie mają prawa do widzenia z rodziną. W areszcie brak jest także płynów do dezynfekcji, ponieważ, cytując słowa dyrektora zawiadującego Oddziałem Zewnętrznym Aresztu przy ulicy Nowosolskiej, „skazani wypiją” – twierdzi Beata Jackowiak. 

Propaganda sukcesu?

– Ministerstwo Sprawiedliwości i Służba Więzienna od początku epidemii Covid-19 skutecznie zapobiegają rozprzestrzenianiu się koronawirusa w zakładach karnych i aresztach śledczych. Dbają o ochronę zdrowia i życia funkcjonariuszy, pracowników więziennictwa oraz osadzonych i ich najbliższych. Sytuacja jest dokładnie monitorowana, dzięki czemu na terenie jednostek penitencjarnych nie doszło do poważnych zagrożeń epidemicznych. Doświadczenie zdobyte podczas poprzednich fal epidemii pozwala z dużym spokojem i przygotowaniem przejść czwartą falę. Jesteśmy przygotowani na rozwój sytuacji. Skala pandemii oraz jej skutki w sposób istotny przyczyniły się do zwiększenia świadomości związanej z ryzykiem nieprzestrzegania zasad sanitarnych – deklaruje mjr Jan Kurowski.

– COVID-9 stał się wspaniały narzędziem do zaostrzenia rygoru i dręczenia osadzonych. Do skazanych nie dopuszczani byli ich pełnomocnicy, bo to przecież stwarzało zagrożenie. COVID-19 wykorzystano nawet do tego, by zabronić możliwości zakupu jedzenia w kantynach, na przykład porządnego ciepłego posiłku, a to już jest dręczenie skazanych że szczególnym okrucieństwem, bo przez nałożenie takich restrykcji mają dostęp tylko do jedzenia przetworzonego chemicznie – twierdzi Beata Jackowiak. 

Jak naprawdę wygląda walka z pandemią zza murami poznańskiego aresztu? Niewiadomo, wiadomo jednak, że tworzenie procedur dla samego stworzenia, raczej w walce z COVID-19 nie pomoże.