Dzwony zamilkły, więc chłopcy biegają z klekotami. To wielkanocna tradycja, ale też zawody

Jak co roku w Bukówcu Górnym w Wielkopolsce odbywają się wyścigi klekotów. Zgodnie z tradycją, która liczy co najmniej 200 lat, chłopcy z taczkami z kołatkami biegają na jeden i drugi koniec wsi, robiąc przy tym spory hałas. A przy okazji rywalizują, kto pierwszy dotrze z powrotem do kościoła.

– Gdy milkną dzwony w Triduum Paschalnym, przez cały piątek i sobotę w porze bicia dzwonów, czyli rano, w południe i wieczorem, to bicie dzwonów oznajmiane jest przez klekoty i taczki. Zachowało się to w różnych miejscowościach, ale w żadnej tak jak w Bukówcu. U nas ma to dodatkowo formę wyścigu – wyjaśnia Zofia Dragan, prezes Stowarzyszenia Bukówczan “MANU”.

Chłopcy mieszkający na lewo, czyli na małym końcu biegają tam ze swoją taczką-dziadem, a chłopcy mieszkający na prawo od kościoła, ze swoją taczką-babą biegli na wielki koniec. Jeszcze dodatkowo przed każdą kapliczką i krzyżu trzy kółka robią – tłumaczy Dragan.

I tak się ścigają. A że biegną sześć razy, to nie zawsze uda się tą rywalizację rozstrzygnąć. Bywa, że pada remis. – Biegam już siódmy rok. To jest kwestia historii, pamięci. Fajnie byłoby podtrzymać tę tradycję – mówi Arek, jeden z uczestników wyścigu.

Klekoty to drewniane kołatki, które młodzi chłopcy robią sobie sami albo w rodzinach przekazuje się je z pokolenia na pokolenie. Mają zadanie narobić jak najwięcej hałasu. Ich łoskot ma być zapowiedzią dzwonów, które rozlegają się w Niedzielę Wielkanocną.

Żeby nie było zbyt cicho, od 1919 roku dzieci biegają też ze specjalną taczką, którą skonstruował miejscowy stolarz. Jej obracające się koło grzechocze jeszcze bardziej niż zabawki, które chłopcy mają w rękach.