5-latek śmiertelnie ugodzony nożem. Znanych jest coraz więcej szczegółów

Trwa ustalanie okoliczności i przebiegu zdarzenia, podczas którego 71-letni Zbigniew C. śmiertelnie ugodził nożem 5-letniego Maurycego idącego wraz z grupą przedszkolną wysłać listy na pocztę. Chłopiec mimo natychmiastowej pomocy zmarł. W zatrzymaniu sprawcy pomogli pracownicy firmy odbierającej śmieci oraz policjanta po służbie będąca w pobliżu.

 

Dramat rozpoczął się po godzinie 10:00. Dzieci z przedszkola wyszły z nauczycielkami na spacer na pocztę, gdzie miały wysłać listy. To niecałe pół kilometra drogi.

Gdy grupa znalazła się na skrzyżowaniu ul. Karwowskiego i Łukasiewicza, podszedł do niej 71-letni Zbysław C. Najpierw groził dzieciom, a później zadał cios w klatkę piersiową 5-letniemu Maurycemu. Następnie zaczął uciekać.

Grzegorz Konopczyński, pracownik firmy Remondis, która zajmuje się wywozem śmieci relacjonuje, że usłyszeli krzyki, wołanie o pomoc i płacz. Mężczyzna pobiegł w tym kierunku i zauważył grupę płaczących dzieci, wołające o pomoc nauczycielki oraz leżącego na ziemi chłopca. Gdy dowiedział się co się stało i widział, że nauczycielki udzielają pomocy dziecku, ruszył w pogoń za sprawcą.

Pan Grzegorz przyznaje, że nie do końca rozumie, dlaczego wśród tylu osób, świadków, wszyscy skupili się wyłącznie na dziecku, a nikt nie zatrzymał nożownika.

Mężczyzna ruszył za wskazanym 71-latkiem. Okazało się, że jest już z nim przechodząca niedaleko policjantka po służbie, która zorientowała się w sytuacji i zatrzymała seniora, negocjując.

„On miał w ręce nóż i ona z nim prowadziła rozmowę. Ja go od tyłu zaszedłem i po prostu go uderzyłem w łydkę. W tym momencie on stracił równowagę, się nachylił i w momencie, w którym się nachylał, uderzyłem go jeszcze kolanem w żebro. Wtedy ten nóż wypuścił, a ja go odtrąciłem” – relacjonuje Grzegorz Konopczyński

Policjantka obezwładniła napastnika. Po chwili dobiegli koledzy pana Grzegorza i wspólnie pomogli w unieruchomieniu agresora.

Pan Grzegorz widząc, że napastnik jest zatrzymany, wrócił do chłopca, któremu od początku pomocy najpierw udzielały nauczycielki i świadkowie, a później ratownicy. Pierwszy zespół pogotowia pojawił się na miejscu 5 minut po wezwaniu. Po chwili na miejscu była także druga załoga.

Prowadzono reanimację. W pewnym momencie były widoczne u chłopca oznaki życia. Podjęto decyzję o przewiezieniu go do Szpitala Klinicznego im. Jonschera w Poznaniu, gdzie 5-latek trafił od razu do sali operacyjnej.

Lekarze walczyli o jego życie, jednak rany były zbyt poważne i chłopiec zmarł.

„Rany były jednak tak poważne, że po prostu nie miało szans. To jest mały chłopczyk, który ma bardzo mało krwi i tak duży uraz, który uszkodził główne naczynia spowodował, że po prostu medycyna jest bezsilna” – przekazał dziennikarzom prof. dr hab. n. med. Przemysław Mańkowski z Kliniki Chirurgii, Traumatologii i Urologii Dziecięcej ze Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera w Poznaniu

Zatrzymany 71-latek, Zbysław C., jest mieszkańcem jednej z łazarskich kamienic, niedaleko miejsca zdarzenia. Jak przekazała policja, nigdy wcześniej nie był karany ani notowany. Nie ustalono także żadnych powiązań z którymkolwiek z dzieci z grupy. Nie powiedział także, jakimi motywami się kierował atakując chłopca.

Mężczyzna skarżył się na duszności, dlatego pomocy udzielili mu ratownicy. Został przewieziony do szpitala HCP, gdzie przeprowadzono mu badania. Obecnie policja czeka na decyzję lekarzy, czy mężczyzna pozostanie w szpitalu czy będzie mógł zostać osadzony w areszcie.