Na jarmarku można spotkać wszystkie średniowieczne atrakcje, jakie mogło zaproponować swoim mieszkańcom takie miasto jak Poznań. Były więc gry i zabawy dla dzieci: przeciąganie liny, próby zarzucenia liny na drewniany kołek oraz coś w rodzaju gry w kręgle. Kto znużył się zabawami, mógł iść do stoiska z napojami przyrządzonymi według tradycyjnych metod i napić się na przykład lemoniady albo soku.
Spory tłumek przyciągnęło stoisko kowala, który na żywo, na zaimprowizowanym palenisku wykuwał ozdoby, ostrza włóczni i noży oraz wiele innych fascynujących rzeczy. jakby tego jeszcze było mało, to obok stała prawdziwa rycerska zbroja i kilku oglądających ją rycerzy w strojach jako żywo przypominających ubiór Robin Hooda. Niepodal zaś przechadzał si ęłucznik z kołczanem pełnym strzał.
– Bardzo mi się tu podoba – mówi pani Dominika, która przyjechała na Śródkę z mężem Maciejem i synem Tymoteuszem. – Tylko żałuję, że dowiedzieliśmy się o tym późno i trochę przez przypadek. Wczoraj na spacerze nas Ostrowie Tumskim zauważyliśmy ogłoszenie na moście Jordana, więc przyszliśmy. Zdecydowanie za krótko trwa ten jarmark…
Pani Dominice najbardziej podobały się wiklinowe kosze i drewniane korale, pan Maciej zniknął gdzieś z oczu przy straganie kowala, a Tymek – przy stoisku fundacji Heho, gdzie każdy chętny mógł ulepić sobie garnek. Spora grupa podziwiała pracę kaletnika, łucznik targował nowy kołczan, ale najwięcej osób podziwało przechodzającego się z kosą kata w czarnym, budzącycm respekt ubiorze…
Przyciągąła także scena, na któej cały czas coś się działo: jak nie występował bard Jacek Kowalski i jego myzycy grający na średniowiecznych instrumentach, to odbywały się tam pokazy walk rycerskich lub nauka średniowiecznych tańców. Jarmark trwa tylko jeden dzień – można go odwiedzić dziś do 16.
Czytaj także: