„Utøpia” bez sensu, ładu i składu

Miała być krytyczna i pogłębiona analiza masakry na wyspie Utøya z ambitnym sięganiem do przyczyn historycznych i psychologicznych. Jednak efektem planów połączenia przeróżnych wątków, ideologii i stylistyk okazał się chaotyczny zestaw amatorskich scen, zaledwie naszkicowanych i kompletnie niezrozumiałych dla widza.  

Zamach na wyspie Utøya miał być pretekstem dla twórców spektaklu, by – jak zapowiadali – sięgnąć do źródeł nietoleracji i przemocy. Stąd obecność Heinricha Himmlera, głównego ideologa nazizmu i zwolennika eksterminacji Żydów, a także Hannah Arendt, współautorki współczesnych koncepcji tolerancji oraz demokracji. Stąd także obecność i rozmowy młodych ludzi, którzy przeżyli masakrę i tych, dla których nazizm był jedyną słuszną idelogią.

Jednak choć zapowiedzi brzmiały interesująco, to sam spektakl już taki nie był. Widz otrzymał kompletnie niezrozumiały zlepek wątków, i to wątków zaledwie naszkicowanych, niedopracowanych ani fabularnie, ani aktorsko. Aleksander Machalica jako Himmler był doskonały, jednak jeśli ktoś nie zadał sobie wcześniej trudu, by poczytać o tym spektaklu, nie miał zielonego pojęcia o tym, kogo ogląda i o co chodzi…

Hannah Arendt została już przedstawiona z imienia i nazwiska, co znacznie ułatwiło percepcję. Jej osadzenie w konwencji kiczowatego teleturnieju – talk show mogło się podobać lub nie, ale z pewnością było interesujące, zwłaszcza że prowadzącym był świetny w tej roli Aleksander Machalica. Jednak tu dały się we znaki kłopoty techniczne: pogłos, który w zamierzeniu miał zapewne podkreślać eteryczność wypowiedzi pani Arendt (w końcu przybyła prosto z raju…) w praktyce połowie sali uniemożliwił zrozumienie czegokolwiek z tego, co mówiła. A raczej mówił, bo w tej roli wystapił Paweł Siwiak. Kłania się też warsztat aktorski – Aleksandra Machalicę i bez mikrofonu było w całej sali doskonale słychać…

Kompletnym niewypałem były zwierzenia młodych ludzi przed kamerą i znów z powodów technicznych, bo nic nie było słychać. Ale te fragmenty, w których z dźwiękiem nie było problemu, a które miały pokazać ewolucję młodego człowieka od fascynacji nazizmem do chrześcijańskiego radykalizmu nakazującego dokonać masowego mordu – też były kompletnie nieczytelne. Nie było żadnej ewolucji, jedynie szereg jakby na kolanie nakreślonych wątków, bez związku i myśli przewodniej, prezentujących rzeczy oczywiste i znane od wielu lat jak prawdy objawione.

Miał być fascynujący, pogłębiony i wielowątkowy spektakl – a wyszła płaska i płytka historia. A nawet nie historia, tylko szereg amatorskich i niedopracowanych szkiców bez sensu, ładu i składu, równie amatorsko odegranych. Na tym tle zdecydowanie wyrózniał się prawdziwym profesjonalizmem Aleksander Machalica – ale to tylko podkreślało przepaść poziomów dzielącą go od pozostałych wykonawców.

Rzeczywiście totalna utopia. Ale chyba nie taka, o jaką chodziło twórcom spektaklu.

 
„Utøpia”
 
Reżyseria: Andrzej Pakuła
Scenariusz: Jan Burzyński, Andrzej Pakuła
Dramaturgia: Jan Burzyński
Scenografia: Natalia Pakuła
Ruch sceniczny: Przemysław Kamiński
Wideo: Wojtek Kaniewski
Mapping: Mikołaj Szymkowiak
Muzyka: Filip Szymczak
Animacje: Zofia Kuligowska
Identyfikacja wizualna: Joanna Suska
 
Obsada: Mariusz Adamski, Aleksander Machalica, Daniel Misiewicz, Mateusz Nędza, Michał Podsiadło, Paweł Siwiak, Michał Wanio
 
Premiera: 8 stycznia 2013, godzina 19:00, Duża Scena, Teatr Polski w Poznaniu