W Poznaniu powstanie spółdzielnia socjalna

Nazywa się “Poznanianka”, rozpocznie działalność za mniej więcej dwa miesiące, będzie wykonywać prace remontowe i porządkowe – na początku dla miejskich jednostek, a później także dla chętnych firm i osób prywatnych.  To jedna z pierwszych takich spółdzielni w Polsce.

Spółdzielni socjalnych w Polsce, a także w Poznaniu, jest całkiem sporo, ale są to spółdzielnie założone przez osoby fizyczne. Ta natomiast została założona przez osoby prawne: samorząd Poznania i Wielkopolski.
– To szansa na społeczną reintegrację ludzi, którzy zostaną w niej zatrudnieni – tłumaczy Włodzimierz Kałek, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, który z całego serca popiera pomysł uruchomienia spółdzielni. – Ogólnie mówiąc dla tych, którzy niewiele mają: na przykład dla tych, którzy ze względu na długie bezrobocie mają kłopot ze znalezieniem pracy. Albo którzy są poważnie zadłużeni z czynszem w ZKZL. Wtedy mozna by było ich zarobki tak podzielić, że 70 procent dla nich, a 30 na spłatę zadłużenia.

Spółdzielnia pierwsze usługi będzie świadczyć miejskim jednostkom, a jej pracownicy będą zarabiać około 1600 zł. Czy zarobi na takie pensje? jej założyciele są dobrej myśli, bo  a aż 8 miejskich jednostek, między innymi ZKZL, ZDM, ZTM i Zarząd Zieleni Miejskiej – zadeklarowały, że będą miały dla niej sporo zleceń.

Oczywiście można by powiedzieć, że przecież ci, którzy chcą pracować, mogliby się bezpośrednio zatrudnić w tych firmach, które potrzebują pracowników do porządkowania czy remontów. Jednak, jak uważają pomysłodawcy spółdzielni, to mogłoby nie zdać egzaminu. Przede wszystkim dlatego, że przyszli pracownicy spółdzielni to ludzie o bardzo bogatych i różnorodnych życiorysach, które raczej nie zachęcają pracodawców do ich zatrudniania – tak samo jak fakt, że większość z nich przez wiele lat była bezrobotna. Powrót do normalnego życia nie jest łatwy, a w spółdzielni socjalnej będzie zdecydowanie łatwiejszy niż w normalnej firmie. Chociaż spółdzielnia docelowo właśnie ma być normalną firmą przynoszącą zyski, będzie więc musiała walczyć o zlecenia, starać się przeskoczyć konkurencję – jak wszystkie inne firmy.

– Czy to jest rzucenie na głęboką wodę? – zastanawia się dyrektor Kałek. – Pewnie tak, ale w przypadku spółdzielni socjalnej ten proces będzie mógł być wspomagany, na przykład prezes może pójść na rozmowę do ZKZL w sprawie swojego pracownika, żeby mu pomóc rozłożyć zadłużenie na raty. To będzie ten element społeczny. A jeśli spółdzielnia będzie wykonywała dużo zleceń dla samorządów, to zgodnie z prawem będzie mogła otrzymywać zlecenia bez przetargu, co na pewno także jej ułatwi pracę.

Spółdzielnia zacznie działać za dwa miesiące i na początku rozpocznie w niej pracę 5 osób, ale w kolejce jest 20 następnych, które przeszły już odpowiednie przeszkolenie. Chętni do pracy wszystkie potrzebne informacje otrzymają w MOPR.

– Do idei podchodzę entuzjastycznie, a co do realizacji to czas pokaże – mówi dyrektor Kałek. – Ale mam nadzieję, że zobaczymy się za rok i będziemy się chwalić osiągnięciami…