Upalnie? Nie jest tak źle!

A tego przynajmniej zdania są poznaniacy, którzy wcale nie zabarykadowali się w domach czy zanurkowali w jeziorach ze strachu przed upałem. Mimo 34 stopni na termometrze na ulicach nie brakuje ani przechodniów – ani rowerzystów.

Na poznańskich kąpieliskach jest tłok, co było do przewidzenia – dlatego całkiem sporo osób zdecydowało się na spędzenie upalnej niedzieli w mieście.
– A co, gorzej mi tu? Wręcz przeciwnie – śmieje się pani Aniela, która razem z mężem wyszła posiedzieć na skwerze przed Operą, przy fontannie. – Nie ma takiego tłoku, siedzimy sobie wygodnie w cieniu, od czasu do czasu nas woda z fontanny skropi i gorąco nie jest, a jak nam się zechce czegos zimnego, to mamy kilka sklepów i kawiarni pod ręką. Na kąpielisko byśmy musieli jechać w tłoku i upale, a potem leżeć na zatłoczonej plaży. Na co to komu?

Podobnego zdania są Maja i Pola, które uważają, że na upał najlepsze są lody. Dlatego zostały w mieście.
– Nie chciało nam się jechać nad jezioro, bo wszędzie tłok, a nad Maltę, gdzie dojazd jest najwygodniejszy, to i tak trzeba iść spory kawał, a w upale nam się nie chciało – mówią. – Ale tak naprawdę to chodzi o to, że w mieście wybór dobrych lodów jest najlepszy, więc gdzie i po co mamy jechać…?

Pani Olga z synkiem Janem i córeczką Zosią także postanowiła spędzić ten dzień w mieście. Wybrali Fontannę Wolności.
– Chcieliśmy jechać nad jezioro, ale mąż dzisiaj pracuje, a sama nigdy w życiu bym sobie nad wodą nie poradziła z tą dwójką – wyjaśnia pani Olga. – Zniknęłyby mi z oczu w tłumie dzieci w 5 minut! Widziałam wczoraj w telewizji, jak zatłoczone są plaże nad poznańskimi jeziorami. Tu je przynajmniej jestem w stanie upilnować no i do domu na obiad mamy niedaleko…

Pełen ludzi jest też Stary Rynek, chociaż zainteresowaniem cieszą się tylko ogródki po zacienionej stronie rynku, no i więcej osób wybiera na spacer te strony ulic, na które pada cień. Ale Paweł Danielewicz beztrosko spaceruje sobie po słonecznej stronie Paderewskiego, bo uważa, że taka pogoda to żaden upał.
– Jest miły, orzeźwiający wiatr, a słońce od czasu do czasu chowa się za chmury – wyjaśnia. – To sama przyjemność wyjść na spacer w taką pogodę. Ale własciwie cieszę się, że większość ludzi uważa to za upał. Dzięki temu wszędzie jest ich mniej i przyjemniej się zwiedza…

Synoptycy jednak ostrzegaja, że 34 stopnie to nie koniec wzrostu temperatury dzisiejszego dnia. Słupek rtęci może wzrosnąć nawet do 37 stopni – tak ma być około 16 – a cały dzień będzie słoneczny i bezchmurny. Poniedziałek z kolei, choć też gorący – ma być do 32 stopni Celsjusza – będzie też burzowy, więc znacznie bardziej męczący niż pogodna niedziela…