Jak wyjaśnia Michał Kucierski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu, proces kwalifikacyjny składa się z czterech etapów.
– Wczoraj rozpoczęły się testy sprawności fizycznej w postaci próby wydolnościowej i podciągania na drążku – wyjaśnia. – Była także próba wysokościowa, czyli wejście na 20 metrową drabinę.
Dziś drugi dzień rekrutacji, czyli sprawdzenie umiejętności pływania, która odbywa się w basenie przy ul. Chwiałkowskiego. Kandydaci muszą przepłynąć sto metrów – oczywiście jak najszybciej.
– Kondycja jest dobra – przyznaje Michał Kucierski. – Ale konkurencja jest ogromna. Dziś już trzy-cztery osoby odpadły, ponieważ nie zmieściły się w limicie czasowym. Wczoraj 10 osób, w tym jedna pani, odpadło na próbie wydalnościowej.
Bo kandydaci na strażaków przed egzaminami dostają dokładne informacje, co i w jakim czasie muszą zrobić. I zgodnie z tymi wytycznymi trenują do egzaminów – tak jak Krzysztof Łęt z Poznania.
– Mieszczę się w kryteriach – mówi. – Ale teraz dochodzą nerwy i zobaczymy, jak to będzie wyglądało w stresie. No i konkurencja jest bardzo duża. Zdecydowanie wolę bieganie na 50 metrów…
Piotr Rossa, który przyjechał z Koła ze swoją dziewczyną Sylwią, by go podtrzymywała na duchu, uważa, że nie było tak źle.
– Pływanie jak pływanie, zmieściłem się w czasie – śmieje się. – Z biegami jestem przygotowany i bać się chyba nie muszę.
Ale dobry humor Piotra bierze się też stąd, że on w przeciwieństwie do większości kandydatów doskonale wie, na co się decyduje.
– Mój tata jest strażakiem, a ja już od 10 lat jestem w OSP – mówi. – Po prostu mnie ciągnie…
Przyszli strażacy sprawdzą się w biegu na 50 oraz 1000 metrów. Czeka ich jeszcze pisemny test wiedzy z zakresu funkcjonowania ochrony przeciwpożarowej i Państwowej Straży Pożarnej. Wyniki egzaminów poznają w przyszłym tygodniu.