Pierwsze zgłoszenie kradzieży policjanci z komisariatu na Starym Mieście otrzymali na przełomie czerwca i lipca ubiegłego roku. 80-letnia kobieta zgłosiła kradzież biżuterii o wartości wartości 14 tysięcy złotych, w tym pierścionka z brylantem. O kradzież podejrzewała adoptowaną wnuczkę. Policjanci sprawdzili to, jednak okazało się, że wnuczka nie miała z kradzieżą nic wspólnego.
29 grudnia kobieta zgłosiła kolejną kradzież, także biżuterii, ale tym razem o wartości 25 tysięcy złotych: złotego zegarka, którego wartość okradziona wyceniła na 20 tysięcy, oraz wisiorka z łańcuszkiem o wartości 5 tysięcy złotych.
Tym razem podejrzenia padły na adoptowanego wnuka kobiety, jednak przeszukanie jego mieszkania nie dało żadnych efektów. Ale to nie uśpiło podejrzeń policjantów prowadzących śledztwo: odkryli, że mężczyzna ma “metę” na terenie ogródków działkowych. Znaleźli go tam i przesłuchali, a wnuczek podczas przesłuchania przyznał się do kradzieży i powiedział, w których lombardach zastawił biżuterię.
Podczas kolejnego przesłuchania, już w komisariacie, okazało się, że był on sprawcą również poprzedniej kradzieży biżuterii z domu swojej babci. Także i ona trafiła do lombardów.
Za kradzież grozi podejrzanemu do 5 lat więzienia. Wobec mężczyzny zastosowano policyjny dozór.