Będą pieniądze na koncert Placido Domingo!

Radni uchwalili właśnie zmiany w wieloletnim planie finansowym i budżecie miasta na rok 2014, zabezpieczając w ten sposób dodatkowe 300 tysięcy na koncert. Ale nie obyło się bez ostrych słów na temat koncertu i tłumaczeń organizatorów.

Podczas ostatniego posiedzenia komisji kultury radni ze zdumieniem dowiedzieli się, że mieliby dofinansować koncert słynnego śpiewaka kwotą z budżetu miasta w wysokości 300 tysięcy złotych. Wprawdzie pieniędzy na kulturę w budżecie nie jest za dużo, ale ta akurat kwota miałaby zostać przeniesiona z otwarcia Bramy Poznania, bo byłaby jednym z elementów obchodów otwarcia.

Radnych zbulwersowała nie tyle konieczność wydania 300 tysięcy złotych na koncert Placido Domingo, co fakt, że dowiedzieli się o tym w ostatniej chwili i postawiono ich w sytuacji, że jak nie dadzą pieniędzy – to nie będzie koncertu. Stosowną uchwałę radni mieli podjąć podczas najbliższej sesji rady miasta, a więc 18 marca. I podjęli, poprzedzając ją jednak burzliwą dyskusją, w której koncert i jego organizacja doczekały się wielu ostrych słów.

– Damy pieniądze, ale w zamian prezydent ma zrezygnować z opłat do Starego Zoo – zapowiedział radny Marek Sternalski z PO. – Jeśli stać go na to, żeby dać 300 tysięcy złotych na koncert, to stać go na to, żeby zrezygnować z 200 tysięcy złotych z opłat za wstęp do Starego Zoo.

– Mamy w ostatniej chwili przeznaczyć 300 zł – mówił Grzegorz Ganowicz (PO), przewodniczący rady. – Dzieje się to w momencie, gdy na inne przedsięwzięcia z dziedziny kultury nie ma pieniędzy, gdy młodzi twórcy dają prezydentowi żółtą kartkę. Nie mogę się zgodzić na taką współpracę urzędu prezydenta z radą. Mówię to z przykrością, bo Placido Domingo wielkim artystą jest, ale nie rozumiem sytuacji, gdy organizuje się to przez wiele miesięcy, był czas na złożenie wniosków do ministerstwa, sięgnięcie do sponsorów, podpisanie umowy z agencją – były jakieś działania, a rada nie była poinformowana. Dowiedziałem się, że koncert będzie częścią otwarcia ICHOT. Tymczasem na reklamach, które się już pojawiły, takiej informacji nie znalazłem. Proszę więc o poprawę.

Zbulwersowane sposobem poinformowania radnych o dodatkowych kosztach koncertu byli też radni Prawa i Sprawiedliwości. Zwłaszcza Michał Grześ, słynący z wyjątkowego talentu w dogryzaniu prezydentowi…
– Komisja kultury była typowym przykładem, jak traktuje się radnych – wskazywał radny. – Pokazuje, gdzie jest nasze miejsce: jako wiecznie proszących o łaskę miłościwie panującego. Cieszę się, żeśmy się wreszcie obudzili. Myśmy trochę tak pana prezydenta wychowali i mamy tego efekty. Ale to może nie jest duży wydatek w porównaniu z kampaniami reklamowymi miasta, na które szły grube miliony i które niewiele dawały…

Radna Katarzyna Kretkowska (SLD) już na posiedzeniu komisji zadała pytanie o koszty i ewentualny zysk przedsięwzięcia.
– Nie padły odpowiedzi, ile cały koncert będzie kosztował, ile ceny biletów – wyliczała. – Czy ten koncert będzie dochodowy czy nie, nie było jasne, czy w związku z tym trzeba będzie dofinansować czy nie, bo może wpływy z biletów pokryją koszty organizacji koncertu. Druga wątpliwość, to czy dofinansowujemy koncert czy komercyjną agencje, która na nim zarobi? Jeśli miasto miałoby opłacić koncert to po to, żeby mieszkańcy płacili minimalna kwotę za wstęp, to by miał wówczas sens. Ile zarobi agencja? Jak ta umowa jest skonstruowana?

Radny Adam Pawlik z PiS zaproponował, by po prostu wszystkie te wątpliwości wyjaśnił Przemysław Kieliszewski, dyrektor Teatru Muzycznego w Poznaniu, który, jako jeden z organizatorów koncertu, z pewnością zna odpowiedzi na te pytania, na które nie umiał podczas posiedzenia komisji odpowiedzieć radnym urzędnik z wydziału kultury.
– Minister przyznał 420 tys zł na ten cel, od sponsorów mamy 500 tys zł – wyliczał dyrektor. – To naprawdę nie jest tak, że angażujemy tylko miejskie środki. Teatr nie ponosi ryzyka, jak koncert się nie sprzeda, ale jak się sprzeda, to ma udział w zyskach. By koncert się opłacił, musimy sprzedać przynajmniej 6 tysięcy biletów.

Dyrektor usprawiedliwił się też, dlaczego radni zostali poinformowani tak późno.
– Tak naprawdę 2 tygodnie temu minister potwierdził nam ostatnie 100 tysięcy złotych i wtedy natychmiast to ogłosiliśmy – wyjaśnił. – To nie tak, że się ociągaliśmy, tylko to po prostu jest ogromne, skomplikowane przedsięwzięcie.
– To też taki zbieg okoliczności – dodał wiceprezydent Dariusz Jaworski, odpowiedzialny za kulturę. – Bo poprzednie posiedzenie komisji miało miejsce 30 stycznia, a jeszcze wtedy wydawało się, że w ogóle nie będziemy musieli zabiegać o tę kwotę z budżetu miasta i nie trzeba będzie przeprowadzać procedury zmiany budżetu. Tak się niestety zdarzyło, że mniej pieniędzy wpłynęło od sponsorów.

Dyrektor Kieliszewski wyjaśnił też, że agencja, która będzie organizowała koncert, została wybrana w drodze przetargu publicznego, więc nie ma tu żadnych niejasności.

Ostatecznie radni uznali argumenty dyrektora oraz wiceprezydenta i przegłosowali przesunięcie 300 tysięcy złotych z otwarcia Bramy Poznania na koncert Placido Domingo. Ale nie bez zastrzeżeń.
– Może jednak o tak poważnych przedsięwzięciach informować radę, bo argument, że komisja 30 stycznia, jest niewystarczający – podsumował Grzegorz Ganowicz. -Wnioski do ministerstwa zostały przesłane jesienią, do sponsorów też jesienią, komisja kultury powinna mieć świadomość tych planów, zwłaszcza że przecież nie chcemy się ich wstydzić. Sposób współpracy prezydenta i rady miasta musi mieć jakiś sensowny wymiar, organ wykonawczy i ustawodawczy muszą współdziałać. Jako przewodniczący rady miasta muszę dbać o to i dlatego zabrałem głos w tej dyskusji. Żeby to była realna współpraca, a nie stawianie nas w niezręcznej sytuacji. Bierzmy odpowiedzialność wspólnie.