O tych, co skaczą, biegają i… strzelają [Film]

Za mundurem panny sznurem? Być może na potańcówce – bo na poligonie na pewno żadnych “panienek” spotkać nie można. Jest za to sprzęt, ostra amunicja, wymagający dowódcy, Leopardy, Rosomaki, deszcz, błoto, a czasem nawet… sędziowie. Po co pojawiają się ci ostatni?

Wojsko nieużywane to wojsko niepotrzebne – tę starą maksymę zna prawdopodobnie każdy dowódca. Na szczęście jednak już od jakiegoś czasu żaden rodzimy generał nie ma zbyt wielu okazji do “używania” swoich podkomendnych. Mimo to muszą oni zachować sprawność bojową oraz doskonalić swoje umiejętności. To zaś najłatwiej jest zrobić na poligonie.

Ale nie tylko podczas manewrów – żołnierze szkolą się bowiem także w trakcie zawodów. Taka właśnie rywalizacja odbywa się od 17 do 27 marca na poligonie w Biedrusku.
– Celem jest współzawodnictwo, żeby wyłonić najlepsze plutony w poszczególnych konkurencjach – tłumaczy Marcin Szubert, rzecznik prasowy zawodów. – Konkurencje są przygotowane dla plutonów zmechanizowanych, zmotoryzowanych, pancernych oraz aeromobilnych.

Zawody użyteczno-bojowe w Biedrusku to największe tego typu wydarzenie w naszym kraju. Uczestniczy w nim 442 żołnierzy z różnych jednostek: 11 Dywizji Kawalerii Pancernej, 12 Dywizji Zmechanizowanej, 16 Dywizji zmechanizowanej, 21 Brygady Strzelców Podhalańskich, 6 Brygay Powietrzno-desantowej oraz ze szkoły oficerskiej we Wrocławiu. Żołnierze przywieźli ze sobą używany przez siebie sprzęt – jeżeli więc ktoś widział niedawno w Poznaniu transport wojskowy (czołgi Leopard, transportery Rosomak czy też Bojowe Wozy Piechoty) to był to sprzęt jadący właśnie na zawody w Biedrusku.

Uczestniczące w zawodach jednostki wojskowe są reprezentowane przez plutony liczące po 30 osób (lub nieco mniej w przypadku plutonów pancernych). Wcześniej, w swoich macierzystych jednostkach, żołnierze przeszli wstępną selekcję – nie ma więc na zawodach drużyn słabych, co przyznają sędziowie. Przykładowo oddział, który musiał pokonać drogę z punktu A do B liczącą niemal 30 kilometrów, zrobił to w nieco ponad 4 godziny – ale z pełnym rynsztunkiem i w trudnym, nierównym terenie poligonu Biedrusko.

W innej konkurencji żołnierze mieli za zadanie zająć pozycje obronne i ostrzelać cele (tzw. figury bojowe), aby zatrzymać symulowane natarcie.
– Dowódca miał obniżyć potencjał bojowy przeciwnika, aby ten nie kontynuował natarcia. Zdecydowana większość środków przeciwnika została zniszczona, czyli przeciwnik został zatrzymany. Dowódca zatem wykonał zadanie. Z moich obserwacji wynika, że 90 proc. środków przeciwnika została zniszczona, czyli jego potencjał został obniżony praktycznie do zera – relacjonował na gorąco major Maciej Kiciński, kierownik cyklu szkolenia ogniowego w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu. Wojskowi ze stolicy Wielkopolski nie biorą udziału w zawodach – występują bowiem w roli gospodarzy.

Konkurencji jest jednak więcej – np. piechota musi nie tylko maszerować, ale też wykazać się sprawnością w inny sposób. Jednak bieg ze skrzynkami z amunicją (20 kg każda, a do tego własny ekwipunek) czy też wyczołganie się z pola bitwy z rannym kolegą na rękach, to dla nich żaden problem.

Zawody potrwają do czwartku, 27 marca. Tego dnia poznamy najlepszy pluton w szkoleniu bojowym.