Radni nie zajmą się wyborami

Komisja Rewizyjna Rady Miasta Poznania chciała zająć się sprawą niedostatecznej informacji o zmianie obwodowych komisji wyborczych w Poznaniu. Ale się nie zajmie – bo radni z całej rady się na to nie zgodzili.

Teoretycznie sprawa była bardzo prosta – radni z Komisji Rewizyjnej zgłosili do rady miasta projekt pozwalający się zająć sprawą zmiany komisji wyborczych w Poznaniu. Temat ten stał się bardzo kontrowersyjny po tym, gdy podczas wyborów do europarlamentu wielu mieszkańców nie wiedziało, gdzie głosować.

“Wyborcy skarżyli się na brak informacji. Często odnajdywali lokale wyborcze metodą prób i błędów. Zdarzało się, że po uzyskaniu informacji o tym, że muszą udać się do lokalu innej obwodowej komisji wyborczej, często mówili, że rezygnują z udziału w głosowaniu” – pisali radni w uzasadnieniu uchwały, która miała zobowiązać Komisję Rewizyjną do zajęcia się sprawą.

– Wątków, które chcielibyśmy zbadać, jest więcej niż sama kwestia informacji – informował radnych podczas sesji Szymon Szynkowski vel Sęk, przewodniczący Komisji rewizyjnej. – Istotna jest też ocena w kwestii logiki nowego podziału.

Z całego zamieszania próbował się tłumaczyć Stanisław Tamm, sekretarz miasta odpowiedzialny m.in. za dobrą organizację wyborów.
– Podjęliśmy cały szereg działań, które wiązały się z dotarciem do wyborców i zachęceniem ich do sprawdzenia miejsca, gdzie powinni głosować – tłumaczył Tamm. – Zmiany były bardzo duże, wiązały się ze zmianą kodeksu wyborczego z 2012 roku. Akcja informacyjna nie dała takich rezultatów, jakich oczekiwaliśmy. Musimy też zauważyć, że siedziba dobra dla jednych, dla innych wydłuży drogę do lokalu wyborczego. Potrzebna jest roztropność, ale chcielibyśmy jeszcze raz rozpatrzyć zmiany.

Zdaniem Tamma w przyszłości trzeba będzie zwiększyć liczbę obwieszczeń wyborczych i przekonać administratorów budynków, aby te obwieszczenia wywieszali. Trzeba by także zmienić obwieszczenia tak, aby dotyczyły konkretnego terenu, ponieważ te, które były wywieszane przed eurowyborami, były mało czytelne. Prowadzone są także rozmowy z parafiami, a także z Centrum Inicjatyw Senioralnych.

Sekretarz miasta zaproponował także, aby wysyłać listy z informacją, kto gdzie konkretnie ma głosować, jednak z tym byłby pewien problem – nie wszyscy bowiem mieszkają tam, gdzie są zameldowani, więc taki list mógłby wprowadzać w błąd. Tamm szacuje, że taki problem dotyczyłby 10 proc. mieszkańców Poznania.

Jest jeszcze jedna kwestia takiego rozwiązania – finansowa.
– Moglibyśmy wysłać listy, ale to kosztuje. My nie mamy takich środków – mówił Tamm. Jego zdaniem taka operacja kosztowałaby ok. 400 tysięcy złotych. – Przy tych środkach, które mieliśmy, zrobiliśmy to, co mogliśmy.

Z tym nie zgodził się radny Michał Grześ, który przytaczał przykład broszurki budżetowej, która niedawno trafiła do poznaniaków.
– Gdyby chociażby w broszurce dodać taką informację o zmianach… przecież dzisiaj mieszkańcy uważają, że to jest widzimisię prezydenta i radnych – przekonywał Grześ. – Można to było zrobić (przekazać informację – przyp. red.) i wcale nie jakimiś wielkimi środkami. Na całą radę osiedla (radny Grześ jest także przewodniczącym zarządu osiedla Warszawskie-Pomet-Maltańskie – przyp. red.) dostaliśmy 12 ulotek. To co ja miałem z tym zrobić, obwiesić się nimi i chodzić po osiedlu?

Mimo takich głosów rada miasta zadecydowała o… odrzuceniu propozycji, aby Komisja Rewizyjna zajęła się wyborami.
“Radni PO i klubu prezydenckiego odrzucili wniosek o kontrolę Komisji Rewizyjnej w sprawie dotarcia z informacją o zmianie siedzib komisji wyborczych podczas ostatnich wyborów. Widocznie uważają że sytuacja (…) jest jak najbardziej normalna. Gratulacje” – napisał po wszystkim na swoim profilu na facebooku Adrian Kaczmarek, miejski radny z SLD i jeden z wnioskujących o skierowanie sprawy do komisji.