Nieudana blokada eksmisji na Chwiałkowskiego

Przed południem członkowie Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów starali się zablokować eksmisję mieszkańca jednej z kamienic przy ulicy Chwiałkowskiego. Mimo to komornikowi, w asyście policji, udało się wejść do mieszkania.

Historia eksmisji pana Roberta, lokatora jednego z mieszkań w budynku na ulicy Chwiałkowskiego 1, nie zaczęła się w czwartkowy poranek, kiedy to anarchiści próbowali zablokować eksmisję. Już kilka lat temu zapadł w jego sprawie wyrok eksmisyjny z prawem do lokalu socjalnego. Sprawa “przyspieszyła” (w negatywnym sensie) w lipcu 2012 roku, kiedy to do mieszkania włamali się mężczyźni wynajęci przez – jak twierdzą anarchiści – właściciela kamienicy.

“Wezwano policję. Przedstawiciele właściciela przedstawili jej dokumenty mające rzekomo zaświadczać, ze Ryszard W. nie ma prawa do zajmowanego lokalu i naruszył mir domowy. Policja im uwierzyła. Funkcjonariusze zatrzymali lokatora do wyjaśnienia sprawy odwożąc go na komisariat. Ustalono jednak, że Ryszard W. zajmował mieszkanie przy Chwiałkowskiego legalnie. Kiedy został zwolniony i chciał wrócić do siebie, okazało się, że zamki w drzwiach mieszkania zostały wymienione. Kilka dni później, przy wsparciu działaczy i działaczek Federacji Anarchistycznej, „włamał się” do własnego mieszkania. Na miejsce przybyła administracja, która wezwała policję. Tym razem funkcjonariusze od razu ustalili, że lokator ma prawo przebywać w mieszkaniu. Zostało ono jednak z polecenia właściciela kompletnie zrujnowane.  W czasie nieobecności Ryszarda W. skuto tynki, odcięto media, a rzeczy osobiste wyrzucono na śmietnik” – przypominają historię anarchiści w swoim oświadczeniu, rozdawanym podczas blokady eksmisji.

Właścicielem kamienicy jest – według anarchistów – Maciej Schultz, kamienicznik oskarżany przez WSL o wiele antylokatorskich działań, m.in. w kamienicach przy ulicach Kościelnej i Matejki.

Rozdawanie ulotek, przedstawianie swoich postulatów i próba przekonania komornika sądowego zaniechania eksmisji to w zasadzie wszystko, czego próbowali anarchiści w celu zapobieżenia wyrzuceniu lokatora – a w zasadzie jego rzeczy, ponieważ pan Ryszard przebywa w szpitalu. Przepychanka słowna, choć momentami głośna, to jednak miała dość spokojny charakter

– Usiłuję się skontaktować z panem Włodarczakiem od marca. Wystarczyło zadzwonić i powiedzieć, kiedy będzie, wtedy bym się z nim spotkał. Natomiast jeżeli ktoś unika kontaktu i w żaden sposób nie pozwala sobie pomóc – próbował przekonać anarchistów Robert Śron, komornik sądowy przy sądzie rejonowym w Śremie. – Wyrok został wydany 7 czy 8 lat temu. Przez ten czas pan Włodarczak nie potrafił rozwiązać swoich problemów życiowych. Jest wyrok sądowy, który trzeba wykonać.

– Pan pochwala to, że jego mieszkanie zostało zdewastowane. Przyznaje pan, że nie było to nic złego, bo pan Włodarczak nie potrafi sobie poradzić z problemami życiowymi – replikowali anarchiści. – Ustawy norymberskie też by pan wykonał, jeżeli by się pan urodził w innym kraju? Też było takie prawo! Żądamy, żeby pan wziął wzgląd na okoliczności!

Komornik przyznawał, że nie znał historii pana Włodarczaka, nie zapoznawał się z nią w mediach. Taka dyskusja trwała przez dobrych kilkadziesiąt minut, a żadna ze stron nie zamierzała ustąpić.

Anarchiści ograniczali się do biernego oporu i stania w wejściu do kamienicy. Policja natomiast nie próbowała użyć rozwiązań siłowych, choć takie zapowiedzi padły. W pewnym momencie doszło nawet do absurdu, ponieważ jeden z policjantów stwierdził, że samym tylko przedstawianiem swoich postulatów członkowie WSL działają nielegalnie i uniemożliwiają komornikowi wykonywanie swoich obowiązków.

– Czyli nielegalne jest ubieganie się o jakiekolwiek resztki godności ludzkiej? – konstatowali anarchiści.

W końcu jednak po kilkudziesięciu minutach – i po przyjeździe kilku nowych policjantów – komornik wszedł nie niepokojony do kamienicy. W asyście policji rozwiercono zamki do mieszkania, które rzeczywiście było fatalnym stanie technicznym: w mieszkaniu panował bałagan, chociaż nie czuć było charakterystycznego dla śmieci zapachu. W pokojach zaś tynki były skute ze ścian.

Podczas eksmisji nie było lokatora ani żadnej osoby uprawnionej przez niego do reprezentowania jego interesów. Jak informowali anarchiści, pan Ryszard przebywa obecnie w szpitalu.

Komornik zapewniał, że od strony socjalnej lokator zostanie zabezpieczony i otoczony opieką MOPR. Przyznał też, że koniec października jest ostatnim momentem, w którym można było wykonać eksmisję, ponieważ kończy się okres, w którym można ją wykonać (od 1 listopada do końca marca jest tzw. okres ochronny, wprowadzony ze względu na niekorzystne warunki pogodowe).