Teatr Nowy pokaże operetkę. O… niczym

“Kochanie, zabiłam nasze koty” na podstawie prozy Doroty Masłowskiej to kolejna premiera, jaką będzie można oglądać na deskach Teatru Nowego. Zapowiada się spektakl… ciekawy, lecz na pewno nie łatwy.

“I tak będziesz miał tak samo, sympatetyczny więźniu własnej przewidywalności. (…) Turborynienka i błonnik granulowany to właśnie te porównania, których używasz, by absolutnie nic nie rozumieć. Mac’n’cheesy i skrzydełka z BBQueen Grill, zjadane przeważnie po 18, najczęściej w towarzystwie sojowej latte, są główną przyczyną otyłości i uszkadzają chyba mózg” – oto cytat z oficjalnych materiałów prasowych, dotyczących najbliższej premiery w Teatrze Nowym. Premiery, która na pewno zwykła nie będzie. Nie tylko dlatego, że jest to adaptacja Masłowskiej. Nie tylko dlatego, że będzie to operetka. Także nie tylko z powodu dość dziwnej scenografii, jaka zostanie zaprezentowana. Przede wszystkim jednak dlatego, że ma to być spektakl o… niczym.

Widzowie mogą być jednak spokojni – choć “nic” jest tematem przewodnim, to jednak nie oznacza braku akcji.
– “Nic” jest punktem wyjścia – zapowiada Cezi Studniak, reżyser spektaklu (znany już poznańskim widzom teatralnym z “Imperium”). Michał Pabian natomiast, czyli autor adaptacji książki, dopowiada: – W powieści jest taki tekst: “Nic to jest dla mnie wszystko”. Na scenie jest wiele elementów nic nie znaczących, bohaterowie zajmują się niczym, rozmawiają o niczym, mówią o niczym, a tymczasem tkwią za jakąś fasadą, przez którą nic nie chcą wyjawić.

Pabian i Studniak zdecydowali, że ich spektakl będzie miał formę operetki. Przystała na to także sama Masłowska, która – można tak powiedzieć – nadzorowała proces powstawania tej sztuki i pilnowała, by treść nie była zmieniana, na formę natomiast wpływać nie chciała. Można się więc spodziewać nie tylko gry aktorskiej, ale też popisów wokalnych.
– Historia jest bardzo prosta, i takie historie pokazują właśnie operetki – mówi Pabian.

Trzeba przyznać, że forma jest ryzykowna, zwłaszcza dla takiego tematu. Muzyka, aktorzy, scenografia, a do tego proza Masłowskiej (która zresztą będzie na premierze spektaklu) – to wszystko może sprawić, że najnowsza premiera w Teatrze Nowym może być po prostu trudna w odbiorze. Studniak jednak uspokaja:
– Mam nadzieję, że nie będzie niezrozumiała. Liczę na to, że hasło “nic” będzie czymś, przez co coś widzowie wyniosą.

O spektakl spokojny jest Piotr  Kruszczyński, dyrektor Teatr Nowego.
– Oglądając spektakl w całości, co już miałem okazję zrobić, ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że oglądam “nic” w sensie pustki – podkreśla dyrektor. – Dla mnie bardzo cenne jest też to, że możemy wypełnić lukę po “Snu Nocy Letniej”. Myślę, że to szekspirowskie zwierciadło w przypadku Masłowskiej jest wyjątkowo cenne.

Premiera spektaklu “Kochanie, zabiłam nasze koty” odbędzie się 21 listopada o godzinie 19 na Scenie Dużej Teatru Nowego.