Błękitni Stargard – Lech Poznań 3:1! Niewiarygodne!

Wydawałoby się, że starcie Kolejorza z drugoligowcem to żadne emocje – nawet jeśli stawką jest Puchar Polski. Jednak drużynę ze Stargardu już okrzyczano sensacją tegorocznych rozgrywek, a podczas spotkania Błękitni robili, co w ich mocy, żeby nie dać się poznaniakom.

Na pierwszy gol nie trzeba było długo czekać: już w 9. minucie Zaur Sadajew dostał piłkę od Paulusa Arajuuri i bez najmniejszego problemu ograł bramkarza Macieja Miśkiewicza. Ten sukces chyba rozleniwił poznaniaków, bo na kolejną ciekawą akcję trzeba było długo czekać, a po drodze widzowie mieli okazję podziwiać stałe elementy gry Kolejorza: niedokładne podania, zgubiona piłka czy ewidentny brak porozumienia między piłkarzami. Wprawdzie lechici zdecydowanie górowali technicznie nad przeciwnikiem, byli też szybsi i bardziej zwrotni, jednak niestety, nie przekładało się to na kolejne bramki. Klasycznym przykładem była sytuacja z 35. minuty, kiedy Sadajew nie trafił do bramki znajdując się praktycznie przed nią…

Jednak mimo niedokładności lechitów i ewidentnego oszczędzania sił pierwsza połowa zakończyła się zwycięstwem Kolejorza.

W drugiej połowie tempo meczu wyraźnie wzrosło, a gra zdecydowanie stała się ciekawsza – niestety, głównie z powodu zawodników Błękitnych Stargard, którzy byli zdecydowani pokonać przeciwnika za wszelką cenę. Zaczęli nacierać na bramkę Buricia, przez kilka minut ich zagrania były równie niecelne jak poznaniaków – jednak do czasu. W 54. minucie szturm na bramkę Lecha przypuścił Tomasz Pustelnik i Jasmin Burić nie był w stanie obronić tej idealnie wymierzonej bomby. Mamy 1:1 na boisku przy ulicy Ceglanej.

Błękitnym po golu zdecydowanie przybyło animuszu, nie mówiąc już o ich kibicach, ale, jak się okazało, to był dopiero początek – w 64. minucie piłkę od Ariela Wawszczyka dostał znów Tomasz Pustelnik, który precyzyjnie strzałem głową umieścił ją w bramce Kolejorza. Takiego wyniku nikt się nie spodziewał – w 64. minucie Błękitni Stargard prowadzą z Lechem Poznań 2:1!

Na boisku zrobiło się niezwykle nerwowo, posypała się seria żółtych kartek, niestety, skuteczność żadnego z zespołów od tego nie wzrosła. Słowem najlepiej oddającym to, co działo się na boisku, jest chaos: niecelne podania, zamieszanie pod bramka Błękitnych i przepychanki – tak wyglądało kolejnych kilkanaście minut meczu po golu Pustelnika.

A dokładnie – do 83. minuty spotkania. Bo wtedy Łukasz Kosakiewicz zdobył trzecią bramkę dla Błękitnych. Boczny obrońca perfekcyjnie wykorzystał rykoszet i płasko posłał bombę wprost do bramki Lecha. Atmosfery na trybunach kibiców Błękitnych wprost nie daje się opisać. Tej panującej wśród kibiców Lecha Poznań również – nie da się ukryć, że Lechowi bardzo rzadko się zdarza stracić trzy gole w jednym spotkaniu, a już zwłaszcza z zespołem z drugiej ligi.

W 86. minucie Zaur Sadajew obejrzał drugą żółtą kartkę, a więc w konsekwencji czerwoną. Atmosfera robi się coraz bardziej nerwowa. Sędzia doliczył 5. minut, jednak nawet najwięksi optymiści nie liczą już na zmianę wyniku, mimo że lechici rozpaczliwie próbują pokonać bramkarza Błękitnych.

Wynik spotkania już się nie zmienił – drugoligowi Błękitni pokonali Lecha Poznań 3:1. Zawodnikom ze Stargardu z pewnością nie można odmówić energii, woli walki i skuteczności działania. Ale co w tej sytuacji powiedzieć o poziomie Lecha?

Przypomnijmy, że to starcie półfinałowe, którego zwycięzca awansuje do finału Pucharu Polski. Błękitni są nazywani sensacją tegorocznych rozgrywek – drugoligowy zespół ze Stargardu Szczecińskiego zdążył już w ćwierćfinale wyeliminować z rozgrywek Cracovię, pokonując ją dwukrotnie 2:0.

Rewanż nastąpi 9 kwietnia przy Bułgarskiej.