Festiwal Atelier: świetny taniec, świetni artyści

To jeden z tych festiwali, który ma niejako w w program wpisane, że coś może nie wyjść – to przecież pierwsze próby choreograficzne młodych tancerzy lub spektakle początkujących choreografów. A jednak nie: co roku na festiwalu można obejrzeć konsekwentne, przemyślane i naprawdę dobre spektakle, oczywiście równie dobrze zatańczone. Nie inaczej było i tym razem podczas pierwszego dnia festiwalu.

Pierwszą zaprezentowaną premierą był spektakl „Brain demension” Hanny Szychowicz, uczennicy klasy VI Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Feliksa Parnella w Łodzi. To debiut choreograficzny tej młodziutkiej, ale obdarzonej ogromnym talentem i temperamentem tancerki – i to debiut, który warto było zobaczyć. Hanna Szychowicz zachwyciła niesamowitymi umiejętnościami, lekkością, dynamiką tańca. A szczególnego uroku jej tańcowi nadawała nutka pewnej filuterności, dzięki czemu jej fascynujący popis oglądało się jeszcze lepiej. O tym, że ta młoda tancerka ma ogromny talent i ogromny potencjał, zapewniała sama dyrektor Ewa Wycichowska – i jak zwykle miała rację…

Kolejnym punktem programu był spektakl “Hello. And Goodbye” w choreografii i wykonaniu Pawła Malickiego. Ten choreograf nigdy nie ułatwia życia widzom – tym razem wziął na warsztat stworzenie Adama – a raczej znacznie i bezmiar tej przestrzeni, jaka się znajduje między ręką Boga a Adama na fresku Michała Anioła.

Ale w wersji Pawła Malickiego to trochę wygląda jak rozmowa z samym sobą. Artysta, otoczony maskami, układa je, przesuwa – i bardziej w tym wszystkim przypomina nie tyle Boga, co indiańskiego wodza, który siada w świętym kręgu czaszek wielkich wodzów przeszłości i wsłuchuje się w ciszę, by otrzymać od nich rady i pomoc w rozwiązaniach problemów. On także rozmawia z nimi, ale tak naprawdę rozmawia sam z s sobą, rozważając po raz kolejny argumenty za i przeciw. Dla Pawła Malickiego rozmową jest taniec. W ten niezwykle kameralny, intymny wręcz sposób z niesłychaną maestrią dociera do sedna stworzenia, a finał spektaklu jest niezwykle przejmujący. I jak zwykle po spektaklach Pawła Malickiego jest równie dużo do przemyślenia, co było do oglądania…

„Persona”, kolejny spektakl, to dzieło Agnieszki Fertały, poświęcone maskom, jakie nakładamy w życiu, a przede wszystkim temu, co się dzieje, gdy nagle zdajemy sobie sprawę, że maska nie jest częścią ciała, ale elementem garderoby i można ją zdjąć. Zdaniem Agnieszki Fertały to nie takie łatwe, a przetworzone przez nią na język tańca próby wyjścia z kokonu pary jej bohaterów – jednemu się udaje, drugiemu nie – są niezwykle sugestywne, zachwycają subtelnością aktorstwa i poruszają do głębi.

Świetny i doskonale zatańczony spektakl, z – co trzeba koniecznie podkreślić – doskonałymi kostiumami, które w dużej mierze określiły symbolikę, w jakiej poruszają się artyści.

Najbardziej rozbudowanym spektaklem była ostatnia propozycja tego dnia Atelier: „eXordial”, spektakl autorstwa Pauliny Jaksim i Katarzyny Kulmińskiej. Artystki przeniosły widzów w odległą przyszłość w klimatach Star Trek, jednak ta przyszłość okazała się tylko pretekstem do opowieści o reakcjach ludzi na zdarzenia nieoczekiwane i zaskakujące, jakich z pewnością w wyprawie w kosmos nie brakuje. Artystki pokazują pewien rodzaj ewolucji: od pewnych siebie, wręcz zautomatyzowanych i zunifikowanych członków poważnej misji, przekonanych o tym, że poradzą sobie ze wszystkim – do zwykłych ludzi, którymi targają wątpliwości, emocje, uczucia. Tu specjalistyczne szkolenie nie jest żadną pomocą i człowiek, dokładnie tak jak przez całe tysiąclecia, musi sobie radzić sam… Czy sobie poradzi? na to pytanie już każdy powinien sobie odpowiedzieć sam – po obejrzeniu spektaklu. Miejmy nadzieję, że chociaż Polski Teatr Tańca nadal jest teatrem bezdomnym, taka okazja będzie jeszcze nie raz…