„Kalifat” zapowiadany jest jako dzieło unikatowe w kontekście polskiej branży muzycznej. Gwarantem tego ma być nie tylko najnowocześniejsza technologia 4k, ale i rozbudowana fabuła. Twórcy nie ukrywają, że scenariusz został napisany specjalnie z myślą o Johnie Malkovichu. Gwieździe „Na linii ognia” będzie towarzyszyć 17 poznańskich aktorów teatralnych, a do ich dyspozycji będzie 47 kostiumów i 10 scenografii, które powstaną na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich.
– Targi są wręcz do tego stworzone – mówi Michał Ferlak z Poznań Film Commission. – Pokazują, że w Poznaniu mogą powstawać produkcje z hollywoodzkim rozmachem.
John Malkovich zabawi w stolicy Wielkopolski na krótko – sceny z jego udziałem zostaną nakręcone podczas jednego dnia zdjęciowego. Premiera planowana jest na połowę listopada, w ramach możliwości zgrana będzie z w wydaniem koncertowego DVD Kazika i Kwartetu ProForma.
Wielowątkowy scenariusz Pawła Jaworskiego trafi w młode, acz kompetentne ręce poznańskiego zespołu, odpowiedzialnego m.in. za teledysk „Gwiazda Szeryfa”. Potencjalni sponsorzy, pytani o finansowanie projektu, odpowiadali: w Polsce takiego teledysku zrobić się nie da.
– Zawzięliśmy się. A właśnie, że się da! – mówi reżyser Mikołaj Świderski. – Nie godzimy się z negatywnym myśleniem. Mieszkanie w Polsce nie ogranicza nas w żaden sposób.
Poznański regionalny fundusz filmowy jest jedynym w Polsce, który ma specjalny priorytet dla twórców teledysków (na kolejną jego turę można składać wnioski do końca lipca). Dlaczego?
– Korzyść dla miasta jest bardzo wymierna – mówi Marcin Kostaszuk, wicedyrektor wydziału kultury Poznania. – Taki teledysk nie tylko angażuje twórców z Poznania, ale i z dokładnością co do jednego wyświetlenia wiemy, ile osób go zobaczy. Miasto może pośrednio na tym przedsięwzięciu zyskać.
Fabuła teledysku owiana jest tajemnicą, a Malkovich zagra szefa… czyjego? Na ten temat wszyscy solidarnie milczą. I chociaż sama piosenka traktuje o zagrożeniu ekstremizmem islamskim, teledysk ma opowiadać inną historię.
– Pokazywanie krwawych scen byłoby banałem. Nie chcemy iść na skróty – mówi reżyser. – Scenariusz opowiada o problemach znacznie nam bliższych, jak konsumpcjonizm świata zachodniego.
I obiecuje emocje, abstrakcję, inspiracje popkulturą… i malarstwem.