Poznań przeciwko futrom. Protest na placu Wolności

Pokazali poznaniakom oskórowanego lisa, mówiąc: „Na branżowych folderach tego nie zobaczycie”. Dwa lata po warszawskich marszu siedmiuset przeciwników futer, sympatycy trzymanych w niewoli norek i lisów zaprotestowali na placu Wolności.

W formie happeningu akcja „Dzień bez futra” 21 listopada miała miejsce nie tylko w Poznaniu, ale również Wrocławiu i Katowicach.
– Ze względu na liczbę ferm w regionie, Poznań jest wyjątkowo na mapie Polski – opowiada Paweł Rawicki z fundacji Otwarte Klatki. – Wielkopolska jest terenem centralny w hodowli zwierząt futerkowych.

W województwie działa kilkadziesiąt ferm norek i lisów, m.in. . w Kościanie i Kiełczewie. To z podkościańskiej miejscowości przedstawiciele fundacji zabrali, bez wiedzy właściciela, dwa młode lisy w ramach interwencji:
– Skorzystaliśmy z ustawy o ochronie zwierząt, do granic możliwości – tłumaczy Rawicki. Zdołali uratować okaleczone szczenięta, jedno z trzema łapkami, kolejne już tylko z dwiema. – Pominęliśmy konsultacje z inspekcją weterynaryjną, ponieważ akurat w tym miejscu współpraca byłaby trudna – liczyliśmy, że wójt, jako organ decydujący, przyzna nam rację.

Udział władz nie był konieczny – właściciel po kilku dniach zrzekł się praw do szczeniąt, umieszczonych po akcji w podwrocławskim azylu. Dwa zwierzęta uratowali, o życie innych – wciąż walczą.
– W Kiełczewie zostało 400 lisów, które albo właśnie zostały zabite, albo oskórowanie czeka je w najbliższych dniach. – Hodowla lisów w Polsce sięga nawet 300 tys. zwierząt rocznie – umierają porażone prądem lub zagazowane. Rawicki wskazuje na oskórowane truchło, centralny element happeningu: – Na branżowych folderach tego nie zobaczycie.

Przeciwnicy ferm wierzą, że dwójka uratowanych szczeniąt to początek końca przemysłu futrzarskiego w Polsce. Mimo to w deszczowym happeningu wzięło udział niespełna 20 poznaniaków – bo aura zła i taki mamy klimat.