„Poznańscy radni emocjonalnie są mniej stabilni niż słonie”. Rewolucje w ZOO

– A gdybym tak radnego Grzesia zamknęła w klatce… – rozważa nowa dyrektor poznańskiego zoo, Ewa Zgrabczyńska. Michał Grześ z PiS karmienie słoni nazywa debilizmem i prorokuje nieszczęście, a Zgrabczyńska zapowiada: to dopiero początek moich pomysłów. Ogórd zoologiczny czekają zmiany.

Przed rozpoczęciem wyjazdowego posiedzenienia komisji gospodarki komunalnej i mieszkaniowej, poznańscy radni karmili słonia ponad podziałami politycznymi. Rękę do 17-letniego Ninio wyciągnął i Tomasz Lewandowski z SLD, i Dominika Król z PO, i Lidia Dudziak z PiS. Nie zrobił tego partyjny kolega tej ostatniej, Michał Grześ. To także z powodu jego interpelacji na 22 stycznia zwołano posiedzenie w Nowym Zoo. Miało na celu wyjaśnienie decyzji już przez nową dyrektor, Ewę Zgrabczyńską, podjętych. I przedstawienie kolejnych. 
– Karmienie słoni jest debilizmem i skończy się wypadkiem – przekonywał Grześ. Stwierdzenie „karmiłam słonia i nie odgryzł mi ręki”, radny skwitował: – Do czasu.
Reprezentujący Prawo i Sprawiedliwość Grześ zachowywał od słonia parometrowy dystans. Miał swoje powody – to właśnie Ninio był gwiazdą – międzynarodowego, bo o sprawie mówiono i w Wielkiej Brytanii, i w Chinach – skandalu z 2009 r. Wtedy radny skrytykował zoo za przyjęcie zwierzęcia-geja, blokującego szanse rozwoju poznańskiego stada.
– Bez względu na orientację, my Ninia kochamy – prawie siedem lat po incydencie żartuje Zgrabczyńka. – Natomiast mam nadzieję, że dochowamy się małych słoniątek.

Plany świeżo upieczonej dyrektor, na stanowisko wybranej po kontrowersyjnym odejściu Aleksandra Niwelińskiego, sięgają o wiele dalej. Zamierza zezwolić na karmienie słoni nie tylko przez radnych, „od święta”, ale i wszystkich odwiedzających Nowe ZOO. Na zarzut Grzesia, że podobne praktyki przypominają te cyrkowe, zakazane niedawno przez prezydenta Jacka Jaśkowiaka, reaguje stanowczo:
– Nie mogę się zgodzić z panem radnym w żadnej sprawie ani materii. Nasze słonie uwielbiają kontakt z człowiekiem i są zwierzętami socjalnymi, na pewno będą pokazywały to na swoim wybiegu publiczności, która będzie mogla się tym kontaktem cieszyć – przepowiada Zgrabczyńka. Odrzuca też zarzut Grzesia o zagrożeniu stwarzanym przez słonie: – Mamy spokojne, stabilnie emocjonalnie słonie, czasami bywa tak, że są one spokojniejsze i bardziej stabilne niż niektórzy radni i mamy nadzieję, że to się nie zmieni.

Wybieg dla słoni jest w trakcie poszerzania, a przeznaczona dla nich brama treningowa ma kosztować 30 tys. zł. Zapewni bezpieczeństwo odwiedzających przy zabawach zwierząt: kąpielach błotnych i wymachiwaniu 150-kilogramowymi przedmiotami. Nie ta inwestycja jest jednak priorytetem – Zgrabczyńka, na Jeżycach znana jako hodowczyni nowej – i uciążliwej dla mieszkańców – rasy kotów przekonuje, że do poprawy w zoo Nowym i Starym jest praktycznie wszystko. Na te słowa urzędnicy posypują głowy popiołem a Artur Różański, szef radnych PiS, przyznaje: to wieloletnie zaniedbania miasta doprowadziły do krytycznego stanu zoo na ul. Zwierzynieckiej.
– Pozostawienie budynków w obecnym stanie byłoby przestępstwem dla Poznania i poznaniaków – do odnowienia zabytkowych miejsc w Starym Zoo przekonuje następczyni Niwelińskiego. – Pewne rzeczy nie mogą czekać.
I tak „na szybko” dyrektor potrzebuje 200 tys. zł na remont małpiarni, urągającej – jak twierdzi Zgrabczyńka i radni – europejskim standardom. Taką sumę dyrektor już raz podczas półtoramiesięcznej kadencji zorganizowała – w porozumieniu z wiceprezydentem Mariuszem Wiśniewskim za 200 tys. zł wyremontowała stajnię makaków.  
– Ma u mnie plus – przyznaje w końcu Grześ. – Ale ja chcę człowieka pokroju Ratajszczaka. Dzięki jego pomysłom nawet poznaniacy jeżdżą do wrocławskiego zoo.
Zdaniem Grzesia, wypuszczenie Radosław Ratajszczaka z miasta to poważny błąd. Ratajszczak z Poznania, gdzie przez 12 lat był wicedyrektorem ogrodu zoologicznego, wyjechał po otrzymaniu lukratywnej oferty wrocławian. Obecnie siedzi w fotelu dyrektora tamtejszego zoo.
– Mimo braku doświadczenia menadżerskiego i odbycia praktyk zoologicznych, życzę pani dyrektor dobrze – kontynuuje Grześ. – Jeżeli będzie super, powiem Ninio: nie miałem racji. A szkoda, że tamtego skandalu nie wykorzystałem finansowo, bo po moim wystąpieniu do Poznania zjeżdżali i Francuzi, i Koreańczyka widziałem.

Do finansów wraca też Zgrabczyńka, zapowiadając walkę o dotację unijne. Bo pieniędzy potrzeba nie tylko dla małp i słoni, ale i na żyrafy, nosorożce i wielbłądy. Już w trakcie jest budowa wybiegów dla pandek rudych i kun żółtogardłych, natomiast wciąż na swoją kolej czeka remont stajni tapirów, wybiegu fok i wolier drapieżnych. Wszystko to dyrektor chce zrealizować w roku 2016. I działa prężnie – zoo ma już obiecane 16 mln zł na termomodernizację 35 obiektów, jest też inwestor na rozwój powierzchni dla zwierząt zmiennocieplnych. Zmiana czeka również grotę przy ul. Zwierzynieckiej.
– Niweliński nie chciał współpracować z inwestorem – mówi Zgrabczyńka. – My jesteśmy już w trakcie rozmów.
Kolejna niecierpiąca zwłoki kwestia to wynagrodzenia dla ekipy zoo, w części pracującej poniżej średniej krajowej. Dyrektor chce, żeby 500 tys. zł przeznaczonych w tym roku na nagrody, w przyszłym trafiły do puli wypłat na stałe.
– Im więcej otrzymamy od miasta, tym lepiej – zaznacza dyrektor. – Będę jak pijawka. Przyssam się i nie odpuszczę, póki nie dopnę swego.

Już teraz poparcie dla pomysłów Zgrabczyńkiej deklarują większość radnych, zebranych na prezentacji w nowym ZOO. Głos poparcia wyraziła Kretkowska, Dudziak, Różański, Halina Owsianna, Janusz Kapuściński i, koniec końców, nawet Grześ, z zastrzeżeń dotyczących karmienia słoni jednak nie rezygnując. „Ważne, żeby ogród żył i służył dla zwierząt, nie ich kosztem”, przekonuje radny PiS.