Śledztwo w sprawie Ewy Tylman pod specjalnym nadzorem

Mimo niemal 6. miesięcy śledztwa w sprawie zaginionej Ewy Tylman wciąż do końca nie wiadomo, co stało się feralnej nocy. Nie wie tego także rodzina zaginionej, która zwróciła się do Zbigniewa Ziobry, prokuratora generalnego, o objęcie śledztwa specjalnym nadzorem.

Rodzina Tylman, choć wydaje się naturalnie najbardziej zainteresowana sprawą, to jednak nie ma dostępu do akt – odmówiła tego bowiem poznańska prokuratura, a sąd, który badał tę sprawę, przychylił się do tej decyzji. Decydujący wpływ miała mieć w tym przypadku sytuacja, do której doszło podczas wizji lokalnej, kiedy ojciec Ewy, Andrzej Tylman, miał krzyczeć na Adama Z., oskarżonego o zabójstwo Ewy z zamiarem ewentualnym. Według prokuratury to właśnie zachowanie ojca wpłynęło na przerwanie wizji lokalnej, a później na brak dostępu do akt dla rodziny dziewczyny.

Rodzina Ewy Tylman nie zgadza się z taką interpretacją sytuacji. Jak podaje Gazeta Wyborcza, ojciec i brat zaginionej zwrócili się do Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, o objęcie śledztwa specjalnym nadzorem. Taki nadzór został już ustanowiony, choć nie wiadomo jeszcze, co konkretnie będzie to oznaczało.

O historii Ewy Tylman słyszała już cała Polska – w nocy z 22 na 23 listopada dziewczyna była widziana po raz ostatni, gdy wracała z Adamem Z., kolegą z pracy, z imprezy integracyjnej. Ślad urywa się w okolicach mostu Św. Rocha. Prokuratura podejrzewa, że Adam Z. pokłócił się z Ewą, zrzucił ją ze skarpy, a następnie przeciągnął na brzeg rzeki, wrzucił do Warty i uciekł. Oskarżony nie przyznaje się do winy, a wyjaśnienia przez niego złożone są niespójne i mało konkretne. Prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym, jednak wciąż nie wiadomo, jak mocne dowody w tej sprawie zostały zgromadzone.