Założyciel KOD opisuje pobicie w Poznaniu: „otrzymałem dwa czy trzy ciosy, nikt nie zareagował”

Pobicie na poznańskim Dworcu Centralnym zgłosił Mateusz Kijowski, głównodowodzący Komitetu Obrony Demokracji: „Rozmawiałem przez telefon i nagle usłyszałem jakiś stek wyzwisk i otrzymałem dwa czy trzy ciosy w kark i głowę”. Założyciel KOD odwiedził Poznań w związku z marszem upamiętniającym wydarzenia z czerwca 1956 roku.

Na swoim profilu facebookowym Kijowski twierdzi, że do pobicia doszło 25 czerwca, tuż przed północą.

– Rozmawiałem przez telefon i nagle usłyszałem jakiś stek wyzwisk i otrzymałem dwa czy trzy ciosy w kark i głowę (na plecach miałem plecak, więc były chronione). Nic mi się nie stało – uspokaja warszawiak. – Wezwałem ochronę, atakujący został odprowadzony na komisariat, gdzie ja oraz on złożyliśmy krótkie słowne wyjaśnienia oraz daliśmy spisać swoje dokumenty. Po drodze atakujący poinformował, że zaatakował mnie, bo za nim chodziłem, donosiłem „IM”, gdzie jest, a oni chcą go zastrzelić. Wyglądał na zmęczonego życiem, być może pod wpływem środków zmieniających świadomość.

Aktywista podaje, że nikt ze zgromadzonych na dworcu ludzi nie reagował nawet, gdy Kijowski krzykiem wzywał policję.  

– Tak, wiem, nie broczyłem krwią leżąc na ziemi. Zawsze staram się reagować, kiedy widzę agresję i muszę przyznać, że ta obojętność niemile mnie zaskoczyła – relacjonuje mężczyzna.

Jednocześnie 48-latek przestrzega współdziałaczy KOD przed podejmowaniem pochopnych decyzji i zaleca pokojowe reakcje na przejawy agresji. Apeluje o „zdrowy rozsądek i wyważone reakcje” również przed jesiennymi „zdecydowanymi działaniami ze strony władzy”.