To tutaj 60 lat temu ginęli cywile. Jeżyce podczas obchodów rocznicy czerwca 1956 roku (GALERIA)

Od kul zginęło kilkudziesięciu Polaków, krwawiło kilkuset. Na zbiegu ulic Dąbrowskiego i Kochanowskiego poznaniacy obchodzili 60. rocznicę początku powstania z 28 czerwca 1956 roku i pierwszych strzałów, wymierzonych w cywili przez służby komunistyczne.

We wtorek o godz. 11 kombatanci, uczestnicy powstania, miejscy urzędnicy oraz poznańscy parlamentarzyści na rogu ulic Dąbrowskiego i Kochanowskiego wspominali „czarny czwartek” sprzed 60 lat.

– To był niesamowity widok, do dzisiaj brak mi tchu, żeby o tym mówić – przyznał w przemowie płk. Włodzimierz Marciniak, stojąc obok pomnika poległych. – Podczas pobytu w w więzieniu przyrzekłem, że stanie tutaj pomnik dla tych, którzy zginęli. Stawialiśmy go przez 20 lat, bez dotacji miasta ani województwa, ale jest. Stoi. I stać będzie.

Zarówno przemowy, jak i składanie kwiatów przebiegało w asyście wojska, związanej z obligatoryjnym odczytaniem tzw. apelu smoleńskiego, który podzielił obserwatorów – niektórzy klaskali, inni opuszczali zgromadzenie. Sam Antoni Macierewicz, pomysłodawca pakietu żołnierze-apel, mimo wcześniejszych pogłosek nie przyjechał na wydarzenia, na Kochanowskiego zabrakło również prezydenta Andrzeja Dudy. Władze krajowe reprezentował Piotr Gliński, wiceprezes rady ministrów, minister kultury i dziedzictwa narodowego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, urząd miasta – Mariusz Wiśniewski, a lokalne szeregi PiS m.in. posłowie Bartłomiej Wróblewski i Tadeusz Dziuba, radna Lidia Dudziak, radny Michał Boruczkowski i wojewoda Zbigniew Hoffmann.

– Z perspektywy 60 lat możemy powiedzieć, że te strzały, padające około godziny 10.40 z okien tego urzędu, zmieniły najnowszą historię naszego kraju. Bez powstania z 1956 roku nie byłoby wolnej Polski – pod dawnym wojewódzkim urzędem bezpieczeństwa publicznego przemawiał wojewoda, odsłaniając tablicę pamiątkową autorstwa Roberta Sobocińskiego. – Poznańscy robotnicy odważyli się podnieść rękę na totalitarną władzę. Najmłodszą ofiarą, która urosła do symbolu znaku tożsamościowego naszego miasta, był 13-letni Romek Strzałkowski, który zginął niedaleko stąd, przy ulicy Dąbrowskiego.

W powstaniu z czerwca 1956 r. zginęło blisko 60 osób, kilkaset zostało rannych. Był to pierwszy strajk generalny w PRL.