Policjanci mieli okraść Roma i wywieźć go do lasu. Sprawa w prokuraturze

O kradzież, zabranie telefonu i wywiezienie do lasu oskarża mundurowych z Poznania mieszkający na koczowisku przy ulicy Lechickiej mężczyzna. Chociaż to prawdopodobnie nie pierwszy przypadek niesprawiedliwego traktowania Romów, ten jako pierwszy został zgłoszony na komisariat.

O sprawie poinformowała “Gazeta Wyborcza”. 2 sierpnia mieszkający od roku przy ul. Lechickiej Rom żebrał na ul. Baraniaka, chodząc pomiędzy stojącymi na czerwonym świetle autami. Zbieranie pieniędzy to główne źródło utrzymania i mężczyzny, i jego rodziny, żony oraz dzieci w wieku szkolnym. Prośby o datki przerwała interwencja policjantów patrolujących miasto.

– Kazali mi wejść do radiowozu. Zabrali kubek z pieniędzmi i telefon. Powiedzieli, że żebrać mam w Rumunii, a nie w Polsce. Zawiązali mi oczy jakąś chustą i powiedzieli, że jedziemy do lasu – opowiada Rom „Gazecie Wyborczej”.

Mężczyzna został wywieziony na teren pomiędzy Kobylempolem a Swarzędzem, tam też oddano mu telefon, ale już nie zarobek. Rom wycenia straty nawet na kilkaset złotych. Do domu wracał sam, autobusem.

Ciężka sytuacja Romów w Poznaniu nie jest nowością. W 2014 r. sprawa eksmisji 20 osób, w tym dzieci, z budynku przy ul. Krauthofera wylądowała u wojewody, napisano też list do Ryszarda Grobelnego, wtedy prezydenta. Agata Ferenc ze Stowarzyszenia na Rzecz Integracji Społeczeństwa Wielokulturowego Nomada podkreślała, że problem z pomocą imigrantom, zwłaszcza Romom narodowości rumuńskiej, istnieje już niemal od 20 lat.

– To jest też pytanie do władz: co się stało, że przez ten czas nie zauważały tych ludzi. Oni zostali totalnie wypchnięci poza system – twierdziła Ferenc.

Sprawa okradzionego mężczyzny trafiła do prokuratury i rzecznika praw obywatelskich.