Lech Poznań – Śląsk Wrocław 3:0

Lech Poznań wygrał 3:0 ze Śląskiem Wrocław w meczu 16. kolejki Lotto Ekstraklasy. Bramki dla Kolejorza zdobywali Darko Jevtić i Marcin Robak, który wszedł na boisko w drugiej połowie i zdobył dwie bramki.

Poznaniacy od początku spotkania chcieli kontrolować jego przebieg. Liczyli na to, że uda im się szybko konstruować akcje ofensywne, dzięki odbiorom piłki w środkowej strefie boiska. Tak też się stało w 7. minucie spotkania. Gajos odebrał piłkę rywalowi, zagrał do Majewskiego, który uderzeniem zza pola karnego starał się zaskoczyć bramkarza. Uderzenie pomocnika Kolejorza było jednak niecelne. Podobnie zresztą jak próba Makuszewskiego, który na podobne rozwiązanie zdecydował się kilkadziesiąt sekund wcześniej.

Lechici, co było niezwykle istotne, wygrali walkę w środku pola. Byli skuteczniejsi w odbiorze i wygrywali dużo stykowych piłek. Tak też było w 16. minucie. Odwrócony plecami do bramki Makuszewski zagrał w ciemno do Jevticia, który zbiegł do środka pola, minął Dankowskiego i uderzeniem przy bliższym słupku pokonał golkipera Śląska. Po zdobyciu bramki poznaniacy mieli też kolejne okazje. Po ładnej akcji zablokowany został Kownacki. Blisko zagrożenia rywalom był także Jevtić, ale w ostatniej chwili Dankowski odebrał mu piłkę.

To jednak Śląsk przed przerwą dłużej utrzymywał się przy piłce. Miał jednak problem ze skonstruowaniem akcji ofensywnej. Aktywny od początku spotkania był wspomniany przed chwilą Dankowski. I to po jego dośrodkowaniu poznaniacy mogli stracić bramkę, jednak zarówno Biliński jak i Alvarinho nie trafili w piłkę. W doliczonym czasie pierwszej połowy kolejną dobrą akcję stworzył Kolejorz. Kownacki wygrał walkę o piłkę z lewej strony pola karnego, zagrał do niepilnowanego Majewskiego. Ten jednak nie najlepiej trafił w piłkę i uderzył wprost w Kamenara, który uchronił swój zespół od straty bramki.

Po przerwie goście nie mieli nic do stracenia i za wszelką cenę chcieli zdobyć kontanktową bramkę. Ta sytuacja spowodowała, że lechici mieli wiele okazji do skontrowania Śląska. Podopiecznym trenera Bjelicy brakowało jednak dokładności pod bramką rywala. Tak było, gdy Makuszewski minął bez większych problemów Alvarinho, ale źle zagrał do wbiegającego w szesnastkę Kędziory. Prawy obrońca Lecha też stworzył partnerowi z drużyny dobrą okazję. Po rzucie wolnym dośrodkował piłkę na piąty metr, ta ostatecznie spadła pod nogi stojącego przed szesnastką Gajosa. Rozgrywający Kolejorza uderzył groźnie, ale niecelnie.

Kolejorz przeważał i w końcu dopiął swego. I po raz drugi w tym meczu architektem akcji został Makuszewski. Skrzydłowy otrzymał podanie od Robaka i po chwili oddał piłkę napastnikowi Kolejorza. Ten miał bardzo dużo czasu przed bramką rywala. Odwrócił się i uderzeniem lewą nogą pokonał golkipera Śląska, który nie wyczuł intencji snajpera Lecha. Poznaniacy musieli jednak uważać na groźne akcje gości, którzy wciąż mogli wrócić do gry o trzy punkty. Po podaniu Alvarinho w słupek bramki Lecha trafił Idzik, ale żadnemu z jego partnerów nie udało się skierować piłki do siatki. Po chwili groźnie uderzał Riera, ale jeszcze lepiej zachował się Putnocky, który odbił zmierzającą na bramki piłkę.

Goście atakowali, ale też musieli uważać na groźne ataki poznaniaków. Po jednym z nich uderzenie Majewskiego ręką zatrzymał Celeban, a sędzia wskazał na wapno. W czwartym spotkaniu z rzędu do jedenastki podszedł Robak i… nie pomylił się. Trzynaście minut po wejściu na boisko napastnik Lecha miał już dwa gole na koncie. Trzecie trafienie podcięło skrzydła zespołowi prowadzonemu przez trenera Mariusza Rumaka, który nie miał już żadnej okazji strzeleckiej. Mecz w ostatnich minutach spotkania kontrolowali zawodnicy Kolejorza, którzy w trzecim spotkaniu z rzędu nie stracili bramki.