Sąd wydał wyrok w sprawie zabójstwa Zyty Michalskiej w 1994 roku

Poznański sąd okręgowy wydał wyrok w sprawie zabójstwa Zyty Michalskiej. Do zbrodni doszło 27 lat temu, ale sprawcę zatrzymano dopiero w ubiegłym roku.

 

Zyta Michalska zaginęła 3 kwietnia 1994 roku, mając wówczas 20 lat. W Niedzielę Wielkanocną wyszła z rodzinnego domu na spacer, jednak nie wróciła do domu, dlatego rodzina zgłosiła zaginięcie.

Następnego dnia znaleziono ciało kobiety leżące kilkaset metrów od jej domu. Eksperci z Zakładu Medycyny Sądowej ustalili, że przyczyną śmierci było uduszenie. Ofiara miała także ślady obrażeń po zadaniu ciosów kamieniem w głowę.

Początkowo sprawca pozostawał nieuchwytny. Dopiero w 2020 roku, gdy policjanci z Archiwum X ponownie przyjrzeli się sprawie, analizując nowe wątki, udało się znaleźć trop. Dzięki temu 14 grudnia 2020 roku zatrzymano Waldemara B., któremu postawiono zarzuty zabójstwa oraz usiłowania gwałtu.

Proces rozpoczął się w 2021 roku. Prokurator wraz z pełnomocnikiem rodziny domagali się dla Waldemara B. 25 lat pozbawienia wolności, wypłaty nawiązki po 200 tysięcy złotych na rzecz poszkodowanych oraz obciążenia kosztami.

Z kolei obrońca oskarżonego wskazał, że jego klient zdjął spodnie ofiary, by upozorować gwałt i skierować podejrzenia policji na przestępcę seksualnego. Wskazał także, że „nawet jeśli” Waldemar B. próbował zgwałcić Zytę Michalską, to „dobrowolnie odstąpił od tego czynu”. Zdaniem mecenasa, nie można także stwierdzić, że oskarżony miał zamiar zabójstwa. Jego zdaniem to „nieszczęśliwy wypadek”, a nie umyślne spowodowanie śmierci.

Oskarżony 52-latek odmówił składania zeznań i nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Wskazał, że nie miał zamiaru jej zgwałcić ani zabić. Przeprosił rodzinę ofiary i poprosił sąd o łagodny wymiar kary.

We wcześniejszych zeznaniach oskarżony mówił, że nie znał Zyty Michalskiej, a w dniu zdarzenia był na przejażdżce rowerowej po kłótni z matką i siostrami w domu. W pewnym momencie kobieta miała wejść pod jego rower, przez co przewrócił się na ziemię. Jak twierdził, 20-latka zaczęła na niego krzyczeć i uderzyła go otwartą dłonią w twarz, a on jej oddał, w wyniku czego dziewczyna przewróciła się. Dziewczyna miała wówczas wziąć z ziemi kij i uderzyć nim Waldemara B., na co on ponownie ją odepchnął. Po chwili zobaczył leżące kamienie, dlatego wziął jeden z nich i mocno uderzył nim 20-latkę w głowę. Jak zeznał, wydaje mu się, że uderzył raz. Kobieta miała nic nie mówić, ale mocno krwawić, prawdopodobnie z nosa.

Oskarżony twierdził, że zaczął wówczas pozorować gwałt. Rozerwał pasek i spodnie Zyty Michalskiej, gdy ta była jeszcze przytomna i szarpała się – biła i drapała go po twarzy.

„Opuściłem jej spodnie. Nie pamiętam, czy podciągnąłem jej biustonosz i bluzkę. Pamiętam, że Zyta Michalska przewróciła się na brzuch, a ja wówczas za kaptur kurtki pociągnąłem ją w głąb lasu. Przeciągnąłem ją ze ścieżki kilka metrów, tam ją zostawiłem. W strachu zabrałem rower i pojechałem prosto do domu. W domu była mama. Wjechałem do garażu i tam się powycierałem z krwi. Nic nikomu nie powiedziałem” – zeznał oskarżony, a sąd odczytał jego słowa w czasie procesu.

Dziś poznański sąd okręgowy ogłosił wyrok w sprawie. Mężczyzna został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. To najwyższy możliwy wymiar kary biorąc pod uwagę, że zbrodnia miała miejsce w 1994 roku.

Wyrok nie jest prawomocny. Obrona oskarżonego prawdopodobnie będzie składać odwołanie.