Jaśkowiak: należy ustalić, czy dzieci z Ukrainy powinny podlegać obowiązkowi szkolnemu

Oczekiwałbym od rządów Ukrainy i Polski, żeby ustaliły, czy obejmujemy obowiązkiem szkolnym dzieci z Ukrainy – podkreślił prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. Z szacunków ratusza wynika, że w stolicy Wielkopolski jedynie ok. 20-25 proc. ukraińskich dzieci trafiło do szkół.

Podczas debaty „Jak napływ uchodźców wojennych zmienił miasta?”, która odbyła się w ramach Forum Ekonomicznego w Karpaczu, Jaśkowiak

„Szacujemy, że tylko około 20-25 proc. dzieci wysłanych zostało do szkół. (…) Jeżeli chodzi o kwestię podjęcia pracy, bo z tych osób, które do nas przybyły po 24 lutego, już 18 tys. podjęło pracę. To jest bardzo dobry wynik. Natomiast dzisiaj mam wrażenie, że część uczniów albo korzysta z nauki zdalnej z Ukrainy lub też nie korzysta z żadnej formy nauki. I to jest coś, co mnie niepokoi” – powiedział prezydent Poznania.

„Teraz ja bym oczekiwał jednak od naszych rządów, Ukrainy i Polski, żeby podjęły działania, żeby też ustalić, czy obejmujemy obowiązkiem szkolnym dzieci z Ukrainy, czy też nie” – dodał.

Samorządowiec zwrócił uwagę, że obecność uczniów z Ukrainy w klasach i szkołach rozkłada się bardzo nierównomiernie.

„Są klasy, gdzie tych dzieci jest znacznie więcej i są też klasy , gdzie tych dzieci jest mniej procentowo. To nie jest też tak, ze mam 80 tys. dzieci, 5 tys. jest z Ukrainy i to się rozkłada proporcjonalnie po wszystkich klasach. (…) Następuje koncentracja w pewnych miejscach tych dzieci z Ukrainy” – zaznaczył.

Prezydent Rzeszowa Konrad Fijołek ocenił, że miasto nie było przygotowane na kryzys uchodźczy o takich rozmiarach. „Musiałem poprosić generała Wojska Polskiego o pomoc” – wspominał.

Samorządowiec odniósł się też do pytania, na ile trudność dla władz miasta stanowi fakt, że trudno jest oszacować, ile ludzi, w jakim momencie i na jak długo pojawi się w Rzeszowie.

„To jest to, z czym się my dziś mierzymy. I dziś nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, ile jest ludzi z Ukrainy, bo mamy do czynienia z dużą fluktuacją, cały czas się to zmienia, niełatwo jest się na to przygotować. Samorządy są jednak przyzwyczajone do adaptowania się do różnych sytuacji” – powiedział Fijołek.

Dodał, że rzecz, której się obawia, to pora jesienno-zimowa, która może wywołać kolejną falę uchodźców.

Z kolei mer Lwowa Andrij Sadowy oszacował, że przez Lwów przejechało 5 mln uchodźców uciekających przed wojną.

„Panowało ciężkie napięcie, ale wszyscy mieszkańcy pomagali, byli wolontariuszami, kupowali, gotowali. To było braterstwo, to było zjednoczenie. Nie znam żadnej rodziny, która nie przyjmowałaby uchodźców do swojego domu” – mówił samorządowiec.

Jego zdaniem, trudno jest przewidzieć, jak na sytuację uchodźców wpłynie nadchodząca jesień i  zima. „Mamy zapasy gazu (…) Ciężko przewidzieć, co będzie, ale jestem przekonany, że nasza mądrość, braterstwo pozwoli nam przeżyć zimę” – powiedział.