Wielka psota na Dzień Kota, czyli bitwa na kłębki po poznańsku

Zdyszani i zachwyceni poznaniacy radośnie świętowali na Starym Rynku Międzynarodowy Dzień Kota rzucając się kolorowymi kłębkami włóczki. Już po kilku minutach większość uczestników zabawy była zaplątana po uszy w kilometrach kolorowych nici.


Zabawa rozpoczęła się od gry miejskiej, oczywiście także poświęconej kotom – jej uczestnicy musieli odpowiedzieć na wcale nie takie łatwe pytania specjalnie zaproszonego do Poznania kota Felixa, a ci, którym się to udało najlepiej, dostali nagrody – między innymi kompletny koci strój.

 

Gdy zawodnicy walczący o nagrody dotarli już na metę, rozpoczęła się wielka bitwa na kłębki włóczki, w której mogli wziąć udział wszyscy chętni.

– Dlaczego bitwa na kłębki włóczki? – śmieje się Grzegorz Michałek z Great Open House, jeden z organizatorów akcji. – Bo chcieliśmy uczcić kocie święto najbardziej kocią zabawą. A czy jest coś, co koty lubią bardziej niż bawienie się kłębkiem włóczki?

 

Bitwa poznańska jest trzecią z kolei – po ubiegłorocznych w Warszawie i Krakowie, a jej organizatorzy jeszcze rano mieli poważne wątpliwości, czy akcja się uda.

– Pogoda nam zdecydowanie nie dopisała – mówi Grzegorz Michałek. – Chociaż pewnie ten deszcz jest lepszy niż na przykład siarczysty mróz. No i poznaniacy nie zawiedli. Oceniam, że przyszło jakieś 150 osób.

– To dobra zabawa, a przy tym niekonwencjonalna – uważają zgodnie cztery uczestniczki bitwy, Lonia, Ala, Lena i Ania. Właśnie zrobiły sobie pamiątkowe zdjęcie na tle mieszaniny kolorowych nici. Pomysłodawczynią przyjścia na bitwę była Ania, bo kocha koty, ale wcale nie musiała specjalnie namawiać koleżanek.

– Lubimy się rzucać – śmieje się Lonia. – Mało jest okazji, żeby się tak pobawić ze znajomymi.

– Myślę, że taka akcja kotom też pomoże – dodaje Ania. – Zwróci uwagę na ich los w miastach. Choćby teraz, przy budowie nowego dworca PKP wiele miejsc, gdzie miały swoje siedliska dzikie koty, zostało zniszczonych.

 

Kolorowe kłębki latały na wszystkie strony plącząc w niciach i rzucających, i obserwatorów. W kulminacyjnej fazie bitwy wyplątanie się z nici było naprawdę poważnym problemem! Jednemu z młodszych uczestników skrępowanemu kolorową włóczką od stóp do głów musiał pomagać osobiście kot Felix, który chwilę wcześniej sam z trudem zdołał się wyrwać z kłębowiska różnokolorowych nici. Zabawa trwała tak długo, jak długo były jeszcze jakieś kłębki, które można było rzucić na sąsiadów, znajomych czy nawet niczego nie podejrzewających przechodniów, a wszyscy bawili się znakomicie. Zwłaszcza ci najbardziej zaplątani.