Protestujący zebrali się koło Starego Browaru, gdzie rozwinęli wielki transparent z napisem „Jesteśmy wk…wieni”. Na nieco mniejszych plakatach widniały hasła „Kapitał ludzki mówi dość”, „Nie dla ACTA” i „Wszystko drożeje oprócz pracy”.
– Tu chodzi o młode pokolenie, któremu nie jest dziś łatwo w Polsce żyć, znaleźć pracę – mówi Paweł Marciniak, jeden z protestujących. – Nikt nie słucha głosu tego pokolenia, on jest tłumiony, między innymi przez ACTA. Chodzi o to, żeby wycisnąć z nas jak najwięcej pieniędzy, żeby nas inwigilować.
Zdaniem Marciniaka sytuacji nie zmienia fakt, że rząd się wycofał z podpisania ACTA.
– Inne kraje europejskie też się z tego wycofują, to idzie w dobrym kierunku – przyznaje. – Ale my nadal jesteśmy niezadowoleni i chcemy pokazać, że jesteśmy w stanie w razie potrzeby się zorganizować, że są takie grupy ludzi. Chcemy zachować czujność. A dlaczego „wk…wieni? To nie czas na łagodne słowa…
Demonstrujący z wymownym transparentem przeszli od Starego Browaru na Stary Rynek, gdzie odegrali scenkę, stawiając pod pręgierzem polskich polityków poczynając od premiera Tuska. Każdy z nich dodatkowo otrzymał przezwisko, wskazujące – zdaniem demonstrujących – na szczególne zasługi, jakie położył w niszczeniu polskiej gospodarki. Minister Rostowski został więc nazwany Nosferatu, a minister Schetyna został nazwany Shrekiem, który nie wiadomo dlaczego według protestujących jest postacią wybitnie negatywną.
Po happeningu protest ruszył na plac Wolności i pod konsulat Stanów Zjednoczonych, cały czas skandując hasła: „politycy do kostnicy”, „rząd na bruk, bruk na rząd”. Demonstracja skończyła się na placu Mickiewicza pod Poznańskimi Krzyżami.