Polski Balet Narodowy zaprezentował spektakl “Zieleń” w choreografii Eda Wubbe, jednego z najbadziej cenionych i wszechstronnych choreografów holenderskich, a obecnie także dyrektora Scapino Ballet, który pod jego kierownictwem zasłynął z awangardowego repertuaru. Ale ten spektakl, który przygotował dla Polskiego Baletu Narodowego, nie zadziwał awangardowym podejściem do tańca czy ruchu jako takiego – był natomiast wspaniałym, pełnym i wyczerpującym przełożeniem muzyki Bacha na gest.
Budowanie choreografii do muzyki Bacha wymaga w ogóle wielkiej odwagi i wielkiej siły wyrazu – ta muzyka przytłacza, a choreografa zbyt ufnego w swoje umiejętności potrafi bezlitośnie zmiażdżyć. Niewielu twórcom udaje się przygotować tak wyrazistą, a jednocześnie mocną opowieść, by sprostała tej muzyce, by nie dała się jej zdominować. Edowi Wubbe to się udało, i to z pomocą zadziwiająco ascetycznych środków, które – paradoksalnie – tylko podkreslały moc muzyki. Nie było tam wstrząsającej scenografii czy fantastycznych kostiumów. Tylko aktor-tancerz i ruch. I plama zieleni w centrum o wielu znaczeniach, które widzowie odgadywali przez cały spektakl prowadzeni to ruchem dłoni, to skokiem tancerza.
Ruch zresztą jest tu inny, bo przecież tancerze tańczą na trawie, nie na podłodze baletowej, a to warunkuje ich sposób poruszania się – i nadaje im odmienną, ale niezwykle interesującą grację. I chociaż chwilami brakowało tej perfekcji wykonania, która powinna być, by podkreślić, wzmocnić siłę wyrazu, chociaż nie zawsze tancerze byli w stanie sprostać wizji choreografa – to jednak był to spektakl, który warto było zobaczyć.
choreografia ED WUBBE
muzyka JOHANN SEBASTIAN BACH
scenografia i światła ED WUBBE
kostiumy PAMELA HOMOET
prapremiera Scapino Ballet, 2006
premiera polska Polski Balet Narodowy, 2010
“Święto wiosny”, tym razem w choreografii Angelina Preljocaja – a wykonaniu Kieleckiego Teatru Tańca, także było mocnym wyrazistym spektaklem. Choreograf pracując nad tradycjami święta wiosny sięgnął do tych najbardziej pierwotnych instynktów, wręcz brutalnych, ale jednocześnie najściślej związanych z cyklem natury. Paradoksalnie właśnie to rozumienie święta najbardziej chyba pasuje do muzyki Strawińskiego. A może nawet nie tyle pasuje, co ją harmonijnie uzupełnia. Może dlatego, że obaj twórcy czerpali z pokładów pierwotnej dzikości Słowian i to wytworzyło tę więź…?
W efekcie mamy więc spektakl niezwykły. Najpierw uśmiechnięte uroczo dziewczyny… ściągają dyskretnie majtki. Ale mimo to jest nieco cukierkowo, a dopieszczone, wesołe i kolorowe stroje nieodparcie kojarzący się z broadwayowską stylistyką musicali albo filmami typu “Grease”. To w zestawieniu z muzyką Strawińskiego powinno być wstrząsem estetycznym, stylistycznym i jakim tam jeszcze. Ale nie jest. W przedziwny sposób wszystko do siebie zadziwiająco pasuje i nie sposób w tej części nie podziwiać przewrotnego poczucia humoru choreografa osadzającego słodkie amerykańskie lata 50. w muzyce Strawińskiego…
Ale stopniowo przestaje być słodko i zaczyna być brutalnie, maski cywilizacji spadają razem z koszulami i zaczynają wychodzić pierwotne instynkty. Zaczyna się barbarzyński obrzęd, gdzie cywilizacja nie ma nic do powiedzenia, bo nie istnieje. Płeć ściera się z płcia, każda swoimi środkami, przedstawionymi niezwykle sugestywnie, ale finał może być tylko jeden – to przecież święto wiosny, święto płodności, trzeba je uczcić płodnością. Z fascynującą precyzja każdy gest odpowiada każdej nucie, zupełnie jakby choreograf czytał kompozytorowi w myślach…
Znikają stopniowo ubrania, uczestnicy obrzędu – już nie tancerze – dobierają się w pary, ale ten seks nie wystarcza. Pierwotne siły domagają się ofiary, narasta agresja – i znów muzyka podsyca emocje, doprowadzając je do poziomu, gdzie można już tylko wybrać ofiarę…
Wybrana, Aleksandra Zatorska, wspaniale, rozpaczliwie walczy – a trzeba pamiętać, że nie jest to łatwe zadanie, bo to jedna z części spektaklu tańczonego na trawiastych sześcianach. W jej gestach jest tyle pasji, rozpaczy, tyle niewyrażalnych emocji, że porusza to do głębi. Szczupłość miejsca, po którym może się poruszać, tylko podkreśla beznadziejność jej walki, finał może być tylko jeden, ale Wybrana jest wspaniała – nawet pokonana przez gromadę i odarta z ubrania, a więc z prawa do godności, swojego zdania, bycia człowiekiem.
Tu także chwilami zabrakło precyzji wykonania, co sprawiało, że rysunek mocno się zacierał i ginął drugi paln. Ale mimo wszystko było to świetne przedstawienie, a na pewno takie, któremu udało się najlepiej oddać dzikość obrzędu – i dawnej Słowiańszczyzny.
ŚWIĘTO WIOSNY
muzyka IGOR STRAWIŃSKI
choreografia ANGELIN PRELJOCAJ
asystentka choreografa CLAUDIA DE SMET
scenografia THIERRY LEPROUST
kostiumy ERIC BERGÈRE
światło MARION HEWLETT
choreolog DANY LÉVÊQUE