Pancerne spotkania na Cytadeli

Prawdziwy szpital polowy sprzed drugiej wojny światowej, oddziały maszerujących ułanów, strzały, huki i mnóstwo zwiedzających – już po raz trzeci Muzeum Uzbrojenia na Cytadeli zaprosiło w swoje wnętrza wszystkich poznaniaków. Zwiedzanie uatrakcyjniało prawie 50 członków grup rekonstrukcyjnych.

Wojskowi sprzed stu, a nawet i więcej lat witali przybyłych już przy wejściu – no bo przecież każdy, kto chciał się dostać na teren wojskowy, musiał mieć przepustkę. Po jej otrzymaniu można już było wejść na teren muzeum, gdzie na rozległym, trawiastym placu akurat odbywała się musztra ułanów i popisy strzelania z broni palnej, ale takiej, która liczyła sobie co najmniej 70 lat…

Obok stały czołgi i wozy pancerne, które już od rana opanowały dzieci. Okazało się, że nawet dla dziewczynek nie ma lepszej zabawy niż poprowadzenie wozu bojowego do akcji.
– Od pół godziny usiłuję córki wyciągnąć z czołgu – śmieje się mama 6-letniej Patrycji i 8-letniej Julii. – I wszystko wskazuje na to, że obiad zjemy dziś na kolację.

Na wypadek postrzału czy też rany w akcji czuwał damski personel szpitala wojskowego. Co prawda z czasów dwudziestolecia międzywojennego, ale właśnie dzięki wieloletniemu doświadczeniu siostry miłosierdzia w eleganckich czepeczkach poradziłyby sobie z każdą raną śpiewająco…

To już trzecia taka akcja zorganizowana przez muzeum i tak jak poprzednie cieszy się ogromnym powodzeniem wśród poznaniaków.
– Chcemy uatrakcyjnić zwiedzanie naszego muzeum, przybliżyć je ludziom – mówi Arkadiusz Maciejewski, kierownik placówki. – Można powiedzieć, że to takie muzeum ożywione. Pojawiło się prawie 50 rekonstruktorów, w tym roku po raz pierwszy jest też strzelanie, chwalimy się naszą katiuszą i to się podoba zwiedzającym.

W ubiegłym roku muzeum podczas takiej akcji odwiedziło 800 osób. W tym roku pewnie będzie co najmniej tyle samo – strzelanie na żywo i piękna jesienna pogoda przyciągnęła mnóstwo miłośników uzbrojenia…