Kto nigdy nie był na Enter Music Festival, ten zapewne ma mylne o nim wyobrażenie: że oto grupka niszowych artystów gra dla garstki melomanów na jakiejś polance nad jeziorem. W zasadzie w tym stwierdzeniu prawdziwe jest jezioro – festiwal bowiem odbywa przy Strzeszynku. Ale występy daje już solidne przedstawicielstwo światowego jazzu, a “garstka” słuchaczy ze spokojem wypełniłaby całą plażę na Strzeszynku, gdyby tylko zdecydowałaby się opalać. Innymi słowy: festiwal cieszy się tak dużą popularnością, że wszystkie bilety zostały już dawno sprzedane.
Ale publiczność wiedziała, na co się pisze – Enter Music Festival to bowiem, jak zapowiadał Leszek Możdżer, dyrektor artystyczny wydarzenia, miejsce gdzie występują gwiazdy w momencie, gdy jeszcze im się chce. Tę chęć słychać było w przypadku każdego artysty występującego pierwszego dnia, ale dodatkowo widoczna była ona podczas pierwszego koncertu, kiedy to na scenie rządzili muzycy z grupy Bartosza Dworaka (Bartosz Dworak Quartet).
Dlaczego szczególnie podczas tego występu? Ponieważ Bartosz Dworak, lider grupy, ma dokładnie 25 lat, a i tak nie jest najmłodszym z występujących (młodsi są występujący z nim Jakub Dworak, Szymon Madej i Piotr Matusik). To dość niesamowite – wiedzieć, że podczas gdy większość ich rówieśników imprezuje na studiach, oni potrafią oczarować publiczność za pomocą zdolności, których zazdrościć może wielu muzyków.
Bartosz Dworak Quartet zaprezentował niezwykłą mieszankę rutyny i młodości, doświadczenia i eksperymentów, standardów i nowości. Fani jazzu z pewnością muszą zapamiętać ten zespół – bo narobi jeszcze sporo zamieszania na świecie.
Jako drudzy zaprezentowali się muzycy z grupy Shai Maestro Trio. Już nie najmłodsi (a w każdym razie nie tak młodzi jak ci z pierwszej grupy) muzycy-rutyniarze imponowali spokojem i wysmakowanymi aranżacjami, w których było bardzo dużo improwizacji i zabawy ze słuchaczem. Shai Maestro, Jorge Roeder i Ziv Ravirz puszczali swoją muzyką oko do publiczności, prezentując dynamiczne jazzowe kompozycje.
Ostatni zaś występował Leszek Możdżer ze swoim niezwykłym koncertem Piano Phase. Utworem o tyle niezwykłym, że napisanym na dwa fortepiany, a granym… przez jednego tylko Możdżera. Tylko z pozoru jest to utwór monotonny, przypominający bardziej jakiś rodzaj fortepianowej mantry. Trwa 40 minut i tak naprawdę… niewiele się podczas tych 40 minut dzieje. Niewiele – oprócz jakiegoś niewypowiedzianego rodzaju magii unoszącej się w powietrzu.
Magii potęgowanej przez klimat Strzeszynka – miejsca, gdzie muzyka jazzowa pasuje jak ulał, co po raz kolejny udowadnia Enter Music Festival.