Kobiety na zakupach, czyli Babi Targ na placu Wolności

Można było przynieść wszystko to, co przeszkadza w szafach: za małe bluzki, buty kupione pod wpływem impulsu i nigdy nie noszone, torebki, które do niczego nie pasują, a także firanki, zabawki, dodatki – i sprzedać na Babim Targu. Chętnych do sprzedaży i kupna nie brakowało.

– Po ile ta torebka? – pyta potencjalna klientka oglądając efektowną fioletową torbę na ramię. Ale cena wywoławcza to 30 zł. – Za drogo – wyrokuje i idzie dalej szukać okazji.

A o nie nietrudno, bo na godzinę przed zakończeniem Babiego Targu sporo z wystawców obniżyło ceny. Każdą rzecz można było kupić za 10 a nawet za 5 złotych! Oczywiście to co najlepsze, zeszło znacznie wcześniej, bo przecież kupować i przebierać można było od 10 rano.
– Kupiłam sobie bajeczne buty i torebkę – opowiada Aga, studentka, która uwielbia takie okazje. – Jaskrawozielone! Czegoś takiego właśnie szukałam, bo jadę na wesele, a nie mam wieczorowych butów. Kupiłam jeszcze dwie bluzki, szal i za wszystko zapłaciłam 50 złotych. Uważam, że zrobiłam dobry interes, zwłaszcza że takich butów za nic bym nie kupiła w polskim sklepie. Jak mi powiedziała ich poprzednia właścicielka, przyjechały z USA.

Magda też lubi buszować w poszukiwaniu atrakcyjnych i tanich rzeczy, ale dziś sprzedaje.
– Mam tego sporo – mówi. – Bluzki, które są już za małe, sukienki, na które zdecydowanie czuję się za stara, no i efekt zamiłowania do zakupów: rzeczy, których nigdy nie nosiłam, bo albo nie pasują, albo mi w tym kolorze nie do twarzy, albo zwyczajnie się w tym nie czuję.

Magda sprzedała już większość swoich zapasów i uważa, że to dzięki niezbyt wysokim cenom i dobrej lokalizacji stoiska – zaraz przy wejściu.
– Dziewczyny wpadały tu, widziały moje stoisko, kupowały po trzy-cztery rzeczy i resztę już tylko szły oglądać, bo wydały u mnie wszystkie pieniądze – śmieje się Magda. – A ja wolę od razu sprzedać za 10 złotych niż wrócić z tym wszystkim do domu. Teraz mam nawet chwilę czasu, żeby samej zrobić zakupy…

Jak się okazuje – z okazji korzystają nie tylko kobiety. Na placu Wolności jest całkiem sporo panów. Większość towarzyszy swoim paniom podczas zakupów albo pomagają na stoiskach, ale jest też całkiem sporo takich, którzy kupują.
– Rozglądam się za odjazdową koszulą typ hawajski, bo mam właśnie taką imprezę w planie, zresztą jest lato, przyda się – opowiada Czarek. – Szukałem w sklepach, ale nie ma. A tu proszę, znalazłem, i to za 20 złotych. I nie wiem, są fajne buty, może się skuszę?

Janowi udało się zdobyć odjazdowy kapelusz, który zaraz włożył na głowę.
– Prawda, że świetnie wyglądam? – pyta. – Ale zdjęcia proszę nie, bo zamierzam dorobić do tego kapelusza jakąś historię, a tak się wyda, że go po prostu kupiłem…

Około 15 plac zaczął powoli pustoszeć, a handlujący zaczęli zwijać stoiska. Z pewnością wywieźli znacznie mniej ciuchów a znacznie więcej pieniędzy niż przywieźli i to jest znak, że taka impreza w centrum miasta jest potrzebna. Może, zanim nadejdzie jesień, warto pomyśleć o kolejnej edycji?