25 stycznia to Światowy Dzień Trędowatych

– Dzień ten jest okazją do zwrócenia uwagi świata, szczególnie bogatej jego części, na problem ludzi chorych na trąd i wyrażenia solidarności z nimi – apelują wolontariusze z Fundacji Pomocy Humanitarnej „Redemptoris Missio”, którzy budują studnię dla trędowatych w Indiach. Pomóżmy!

Studnia powstaje w kolonii dla trędowatych w Purii, gdzie żył i pracował polski misjonarz Ojciec Marian Żelazek. Bywała tam też doktor Wanda Błeńska, która była bardzo zaprzyjaźniona z ojcem Marianem i bywała w Indiach, aby wspomóc ojca Mariana swoją wiedzą medyczną i doświadczeniem w leczeniu trądu.
– Chcielibyśmy aby studnia nosiła imię doktor Wandy Błeńskiej, zmarłej lekarki trędowatych, która pracowała w Ugandzie, a po powrocie została inicjatorką powstania fundacji – mówią wolontariusze.  – Na budowę studni potrzebne jest 18 000 zł. Do tej pory udało się zgromadzić 7 685 zł.
 
Według Światowej Organizacji Zdrowia na świecie żyje trzy miliony osób okaleczonych przez trąd. W rzeczywistości osób chorych jest znacznie więcej, lecz nie poddają się one leczeniu. Według danych 70% wszystkich przypadków trądu przypada na Indie. Trędowaty w Indiach to człowiek odrzucony. Mimo że istnieje skuteczne leczenie, temat trądu to wciąż temat tabu. Mało kto interesuje się losem tych ludzi, którzy ze względu na chorobę żyją w koloniach, poza społeczeństwem, niejednokrotnie bez dostępu do opieki zdrowotnej, szkół i bez pracy.
 
Od samego początku swojego istnienia Fundacja Redemptoris Missio wspierała medycznie działania ojca Mariana Żelazka w Indiach. Po jego śmierci wolontariusze fundacji nadal jeżdżą do Indii, gdzie opatrują rany i służą swoją wiedzą medyczną chorym na trąd.  Pomimo faktu, że trąd można wyleczyć antybiotykami, rzadko zdarza się, aby chory zawitał do gabinetu lekarskiego. Lekarze nie chcą leczyć trędowatych z obawy przed utratą innych pacjentów. Trąd jest chorobą tak bardzo naznaczającą, że chorzy na nią i ich całe rodziny muszą mieszkać w koloniach na obrzeżach miast.

Ojciec Marian Żelazek objął jedną z takich kolonii swoją opieką. Zbudował dla swoich podopiecznych szpital, kuchnię miłosierdzia, szkołę i warsztaty pracy, w których mogą odzyskać wiarę we własne siły i człowieczeństwo. W kuchni miłosierdzia są wydawane darmowe posiłki dla osób, które nie są w  stanie pracować. Po śmierci ojca Mariana trędowaci za własne, najczęściej użebrane, pieniądze wybudowali mu w miejscu, w którym zmarł, pomnik. Chorzy wraz z rodzinami żyją w skrajnie ubogich warunkach, zamieszkują niewielkie, wymurowane przez ojca Mariana pomieszczenia. Kiedy od gości odwiedzających kolonię słyszą, że  są z Polski, bardzo się wzruszają, bo z Polski był ich ukochany opiekun – father Marian.
 
W latach 2012 i 2014 pracowała tam wolontariuszka fundacji, lekarka Kinga Zastawna. Poświęcała na pracę w kolonii całe swoje wakacje. Kinga zmieniała chorym opatrunki, uczyła jak zadbać o rany, leczyła odleżyny i starała się zaradzić wszystkim pozostałym problemom zdrowotnym swoich pacjentów.
– W Ośrodku Zdrowia Karunalaya spędzałam większą część dnia, tam też przyjmowałam pacjentów – opowiada. – Chorzy cierpieli przede wszystkim z powodu okaleczeń, ran i owrzodzeń związanych z przebytą chorobą. Nie brakowało jednak innych schorzeń. Przed południem, w otoczeniu dzieci udawałam się do szkoły Beatrix, gdzie badałam najmłodszych. W godzinach południowych, kiedy ubranie było już prawie całkiem mokre na skutek wysokiej temperatury i wilgotności powietrza, udawałam się na przerwę. W Ogrodzie Nadziei założonym przez Ojca Mariana podziwiałam nieznane mi dotąd rośliny.

Na drzewie w tymże ogrodzie ojciec Marian umieścił tablicę: „Trędowaci są naszymi przyjaciółmi”. Pani doktor wielokrotnie czytała ten napis i bardzo szybko przekonała się o jego autentyczności…
– Pacjenci Ośrodka Karunalaya bowiem w krótkim czasie stali się moimi przyjaciółmi – mówi. – Dorośli witali mnie od progu przychodni, dzieciaki, choć początkowo nieśmiałe, z czasem przesiadywały przed ośrodkiem czekając, aż skończę pracę, by potem odprowadzać mnie aż do wyjścia z kolonii.

Kinga zauważyła, że wielu chorób, z którymi zmagali się jej pacjenci, można by uniknąć, gdyby kolonia posiadała dostęp do zdrowej wody pitnej. O swoim marzeniu opowiedziała w fundacji. Tak powstał pomysł wybudowania studni.

Wszystkich, którzy chcieliby wspomóc projekt najdrobniejszymi nawet datkami zachęcamy do wpłaty na konto fundacji z dopiskiem WODA
Dane do przelewu
Fundacja Pomocy Humanitarnej Redemptoris Missio
ul. Grunwaldzka 86
61-115 Poznań
Nr r-ku: 09 1090 2255 0000 0005 8000 0192