Ekscesów na Wrocławskiej ciąg dalszy, ale to bezdomni czują się napiętnowani

Poznaniacy coraz częściej skarżą się na bezdomnych, którzy od jakieś czasu koczują u zbiegu ulic Wrocławskiej i Podgórnej. Ich cierpliwości do pijackich awantur, nachalnych próśb o przysłowiową złotówkę i innych ekscesów powoli się kończy. Sprawcy całego zamieszania widzą jednak to wszystko zupełnie inaczej.

Wtorek 23 czerwca, zbliża się godz. 11. Dwóch funkcjonariuszy poznańskiej policji patroluje okolice Kupca Poznańskiego. Ostatnio nie cieszą się one dobrą sławą. Złą opinię ma zwłaszcza skrzyżowanie ulic Wrocławskiej i Podgórnej – coraz więcej mieszkańców Poznania skarży się na zachowanie przesiadujących tam „meneli”, beztrosko popijających wysokoprocentowe napoje i zachowujących się w natarczywy sposób wobec przechodniów. Nagle do policjantów podbiega kobieta i mówi, że nieopodal na trawie w pobliżu parku Chopina leży jakiś mężczyzna. Okazuje się, że to jeden z bezdomnych. Ma objawy padaczki alkoholowej.

Policjanci wzywają karetkę pogotowia. Próbują nawiązać kontakt z bezdomnym, ten jednak trzęsie się i mówi bardzo niespójnie. Po chwili mężczyzna traci przytomność, a jego czynności życiowe słabną. Funkcjonariusze podejmują się resuscytacji oddechowej. Niedługo później dołącza do nich strażnik miejski. Wreszcie pojawiają się też ratownicy medyczni. Reanimacja trwa blisko pół godziny. Całe wydarzenie obserwuje trzech bezdomnych.

– Widziałem go nawalonego – mówi jeden z nich. Zbliża się do nieprzytomnego kolegi i dodaje nad głowami ratujących go służb: – Jeśli będziesz żył, nie pozwolę ci dalej pić.

Akcja się udaje. U leżącego na trawie bezdomnego powracają puls i tętno. Ratownicy medyczni na noszach transportują go do ambulansu. Jego koledzy natomiast udają się na zbieg ulic Wrocławskiej i Podgórnej i jak gdyby nigdy nic siadają na ławce. Można powiedzieć, że wracają do swoich zajęć – zaczepiają przechodniów i proszą ich o drobne.

– A co mamy robić? – odpowiada Damian Piechowiak, jeden z bezdomnych, gdy pytamy go o to, dlaczego przez cały dzień pije wraz z kolegami. Drążąc temat, sugerujemy, że ścisłe centrum miasta to prawdopodobnie nie najlepszy wybór na alkoholowe libacje w środku dnia. – Jak w każdy weekend młodzi ludzie piją w klubach na Wrocławskiej, awanturują się i rozbijają butelki o bruk, to policji nie ma. My pijemy, ale jesteśmy spokojni. Policja się nas czepia, by wyrobić sobie statystyki – twierdzi Bogdan Miduch, inny bezdomny.

Miduch stoi na stanowisku, że bezdomni nie zaśmiecają ul. Wrocławskiej. – Nawet do ubikacji staramy się chodzić do Kupca Poznańskiego – opowiada. – Tylko że ochrona najczęściej nie pozwala nam w ogóle wchodzić do budynku. Wyrzucają nas z każdego miejsca. W Parku Chopina nie możemy siedzieć, w innych parkach nie możemy siedzieć. To gdzie mamy siedzieć?

Dopytujemy więc o pomoc ze strony miasta. – Jest pomoc, jest ośrodek na os. Piastowskim – mówi Miduch. – Zarzuca się nam, że nie siedzimy w nich, bo nie pozwalają nam tam spożywać alkoholu. Ale to nie jest tak. W takich ośrodkach możesz nabawić się chorób dermatologicznych – dodaje Miduch i podnosi nogawkę spodni. Jego noga wygląda okropnie. – Tego nabawiłem się w jednym z nich – kończy i od razu prosi nas o… kilka złotych albo piwo ze znajdującego się przed nami sklepu.

O całej sprawie dzień wcześniej rozmawialiśmy z zespołem prasowym wielkopolskiej Policji, który powiedział nam, że funkcjonariusze interweniują tylko wtedy, kiedy mają ku temu powód. Za sam fakt siedzenia na ławce i bycie bezdomnym nie można natomiast karać.

Bezdomni ze skrzyżowania ulic Wrocławskiej i Podgórnej uważają się za spokojnych i czują się napiętnowani. Czy naprawdę tak jest? Być może to, co im wydaje się czymś jak najbardziej naturalnym, czyli spożywanie alkoholu w miejscu publicznym i pytanie przechodniów o drobne, dla mieszkańców miasta, które słynie z zamiłowania do porządku, może być co najmniej trudne do zaakceptowania. Poza tym bezdomni tak naprawdę nie zawsze są tacy spokojni, grzeczni i mili w stosunku do przechodniów, jak sami to przedstawiają… Sytuacja być może się poprawi – funkcjonariusze policji i straży miejskiej na tym skrzyżowaniu goszczą coraz częściej. To już nie kilka, a kilkanaście interwencji dziennie. Nakładane są mandaty, wydawane są pouczenia. I choć z pozoru na niewiele może się to zdać, „nękani” przez mundurowych bezdomni w końcu mogą uznać, że warto znaleźć sobie inne miejsce.