Bezdomni w Poznaniu – pierwsze kontrole

Brak ogrzewania, alkohol oraz skrajne warunki życia powodują, że w okresie jesienno – zimowym życie osób “bez dachu nad głową” jest zagrożone. Mieszkają w pustostanach, opuszczonych altanach, czy w leśnych szałasach.

Pracownicy socjalni MOPR w asyście strażników referatu Piątkowo rozpoczęli cykliczne kontrole miejsc przebywania bezdomnych. W środę 4 listopada odwiedzili koczowiska na terenie Moraska. Wszystkich namawiali na przeniesienie się do ośrodków dla bezdomnych. Informowali o zakresie możliwej do uzyskania pomocy socjalnej a także zwracali uwagę na to, jak groźne w skutkach mogą byś niskie temperatury dla życia ludzkiego.

Jak informuje straż miejska, w jednym z opuszczonych budynków, za zgodą właściciela, przebywa mężczyzna – “Pan Złota Rączka”. Z pomocy bezdomnego bowiem korzystają okoliczni mieszkańcy i chwalą sobie takie sąsiedztwo. Na widok strażników miejskich stanowczo oświadczył:
– Nie chcę żadnej pomocy, nic mi nie brakuje, mam pieniądze i wolność! Zbieram złom i pomagam okolicznym mieszkańcom. Z tego żyje, tylko złom jest obecnie tani.

W zrujnowanych altanach na terenie nieczynnych ogrodów działkowych przebywa kilkoro bezdomnych. W jednej z nich strażnicy spotkali kobietę i mężczyznę, którzy byli w trakcie przygotowywania posiłku. Na stoliku leżały dwa spore kawałki mięsa przyprawionego czosnkiem a obok w torbie denaturat. Twierdzili, że są tutaj tylko chwilowo a zimą przeniosą się do ogrzewanego mieszkania.

W kolejnej altanie strażnicy miejscy zastali czwórkę mężczyzn. Z prowizorycznego paleniska uniósł się dym. Panowie właśnie zaparzyli sobie “herbatkę, taką z prądem”. Jeden z nich niedawno skończył 45 lat. Pochodzi z Bydgoszczy a o pomocy dla bezdomnych nie chce rozmawiać, bo… nie jest z Poznania.
– Wiem, że jestem pijakiem, a tam muszę być trzeźwy, bo inaczej mnie wyrzucą – wyznaje.

W opuszczonych zabudowaniach gospodarczych strażnicy natrafili na dwoje bezdomnych. Mężczyzna chwilę wcześniej wyszedł “do pracy”. Przyjęła ich kobieta, była trzeźwa i chętnie pokazuje swoje gospodarstwo. W jednym z pomieszczeń znajduje się kilkadziesiąt kilkadziesiąt litrowych słojów z zaprawami, a na wysłużonym fotelu leżą zimowe płaszcze. Oni również odmawiają jakiejkolwiek pomocy.
– Jesteśmy przygotowani na zimę, mamy ciepłe ubrania i zapasy jedzenia – wyjaśnia.

W ubiegłym roku, na początku sezonu zimowego, aż 231 osób przebywało w blisko 100 koczowiskach. Ile obecnie jest na terenie Poznania osób koczujących w pomieszczeniach bez ogrzewania oraz czy kolejny raz uda się zapobiec śmierci bezdomnych z wychłodzenia?