W 2016 roku, w Poznaniu zaostrzono przepisy dotyczące dopuszczalnego hałasu w godzinach wieczornych i nocnych. Uchwała miała pomóc w poprawieniu opinii o Starym Rynku i uporządkowania jego przestrzeni.
We wtorek, 14 lutego, około godziny 17:00, do jednego z lokali przyszły strażniczki miejskie, w celu wręczenia właścicielowi mandatu. Mężczyzna początkowo nie wiedział o co chodzi, dopiero po krótkiej rozmowie, okazało się, że mandat wystawiono w związku z naruszeniem zarządzenia rady miasta dotyczącego hałasu.
Mężczyzna na swoim profilu na portalu społecznościowych napisał, że popiera zmiany, które miały uporządkować sytuację wokół Starego Rynku i rozumiałby wystawienie mandatu w sytuacji, gdyby muzyka była na tyle głośna, że ktoś poprosił o interwencję. Nie zgadza się jednak na to, aby podstawą wystawienia mandatu było „subiektywne stwierdzenie, że muzyka jest słyszalna przed klubem”.
Właściciel lokalu podkreśla, że przez 7 lat działalności klubokawiarni, nie mieli nigdy żadnych problemów, interwencji, skarg czy wykroczeń i klub zawsze stara się utrzymywać relacje dobrosąsiedzkie.
Jak się okazało, sytuacja dotyczyła soboty, po północy. Mężczyzna zaznacza, że w środku lokalu nie pojawił się żaden funkcjonariusz informując o problemie, prosząc o ściszenie muzyki czy upominając za głośność puszczanej muzyki. Podkreśla także, że nie ma sporządzonego protokołu ze zdarzenia, a strażniczki przyszły z wypisanym mandatem trzy dni później.
Jak zaznacza mężczyzna, stuzłotowa kwota mandatu nie jest problemem, ale fakt nałożenia kary i sporządzenia kartoteki, może wpłynąć na reputację klubokawiarni.
Właściciel odmówił przyjęcia mandatu i będzie walczył w sądzie. Jak się okazało, podobnie postąpił jeszcze jeden z łącznie ośmiu właścicieli, którym wystawiono w ten sposób mandaty.