Masowe kontrole trzeźwości, podczas których policja zatrzymuje każdego lub niemal każdego kierowcę zdarzają się dość często, szczególnie w podpoznańskich miejscowościach i na autostradzie. Wiele osób, także naszych czytelników, chwali takie działania wskazując m.in. na fakt, że to dobry sposób na walkę z nieodpowiedzialnymi kierowcami wsiadającymi za kierownicę po spożyciu alkoholu.
Tymczasem, gdy akcja została przeprowadzona w mieście spotkała się z falą krytyki, a poznaniacy zasypywali się argumentami „za” i „przeciw”. Postanowiliśmy rozważyć kilka z przedstawionych przez internautów kwestii.
Część osób uważa, że poniedziałkowy poranek to fatalny moment na prowadzenie takiej akcji i lepiej byłoby przeprowadzić ją w piątek lub w sobotę w nocy. Rzeczywiście, takie „imprezowe” kontrole z pewnością się przydają, ale… także są prowadzone przez policję, choć nie na ul. Niestachowskiej. Czy jednak poniedziałkowy poranek po niedzielnym świętowaniu końca weekendu nie jest czasem, w którym także znajdą się kierowcy, którzy „za kółko” wsiedli za wcześnie?
Warto przypomnieć, że kierowca znajdujący się na tzw. kacu ma m.in. opóźnione reakcje, co wpływa na bezpieczeństwo w ruchu drogowym, na co zwracali uwagę zwolennicy działań funkcjonariuszy. Ich zdaniem poniedziałek rano to czas, w którym można spotkać na drogach kierowców, którzy dzień wcześniej „zabalowali” i nie powinni jeszcze kierować pojazdem.
Wielu wskazywało na ogromne korki, jakie spowodowała akcja, przez co część osób spóźniła się do pracy. Tu pozwolimy sobie przytoczyć słowa jednego z internautów – „a gdyby ten sam „wczorajszy kierowca” spowodował w tym miejscu wypadek i droga byłaby zablokowana, utknęłabyś w korku, to też miałabyś pretensje, że się spóźniłaś? Na drodze wszystko się może zdarzyć”.
Rzeczywiście, korki, jakie powstały w wyniku akcji nie tylko na samej ul. Niestachowskiej, ale także okolicznych były o wiele większe niż podczas zwykłego szczytu komunikacyjnego. Warto jednak pamiętać o tym, że niemal 3-godzinna akcja miała na celu wyeliminowanie przypadków, w których na drodze pojawia się kierowca stanowiący potencjalne zagrożenie. Czy można zatem mówić, że w tym przypadku „cel uświęca środki”?
Choć logicznym wydaje się, by policja nie zapowiadała wcześniej takiej akcji to być może można było wybrnąć z problemu opóźnień autobusów. Być może policja rozpoczynając akcję, w pierwszych minutach działań mogłaby przekazywać informację do MPK, by autobusy mogły wybrać trasę alternatywną? Wtedy udałoby się uniknąć sytuacji, w której kilkudziesięciu pasażerów „utknęło” w korku w jednym autobusie na kilkadziesiąt minut.
„Kontrole odbywały się niezgodnie z prawem” – taki argument także pojawiał się wśród przeciwników wczorajszej akcji. Pytającym o podstawę prawną takiej akcji podpowiadamy – ustawa prawo o ruchu drogowym. Przeprowadzona przez funkcjonariuszy akcja to nic innego jak element kontroli drogowej, którą policja ma prawo przeprowadzić w stosunku do każdego kierującego. Nie ma zakazu organizacji kontroli w stosunku do każdego z jadących daną trasą kierowców.
„Tyle osób spóźnionych, a tylko dwóch złapanych” – według informacji policji, podczas wczorajszej akcji przebadano około 3 tysięcy kierujących, spośród których dwóch kierowało pojazdem będąc po spożyciu alkoholu. Czy dwóch kierowców stanowiących potencjalne zagrożenie na drodze to dużo czy mało jest kwestią do indywidualnego rozpatrzenia. Zwolennicy akcji podkreślali, że wolą, by „takich dwóch spotkało się z policją niż z innymi uczestnikami ruchu”.
Część osób wskazywała także, że „w innych państwach taki wynik na alkomacie nawet by nie był brany pod uwagę, ale nasi muszą się wykazać”. Kwestia tego, czy wynik musi być „na zero”, czy może znaleźć się coś „po przecinku” nie jest w gestii policji, a ustawodawcy. Polskie prawo nie dopuszcza kierowania pojazdami w stanie „po spożyciu”. Funkcjonariusze opierają się na obowiązujących przepisach, dlatego muszą nawet „drobny” wynik uznać za nieodpowiednie zachowanie. Pretensje w tym zakresie należy zatem kierować nie do Policji, a do ustawodawcy.
To, czy polskie prawo jest zbyt restrykcyjne w tej kwestii jest tematem, który co pewien czas poddawany jest pod dyskusję. Ci, którzy chcieliby zmian zapominają, że… mają możliwość ich wprowadzenia np. poprzez obywatelską inicjatywę ustawodawczą. Grupa co najmniej 100 tysięcy obywateli mających prawa wyborcze może złożyć projekt ustawy do parlamentu.
Dopóki jednak prawo w tej kwestii się nie zmieni, „stanem po spożyciu” określa się zawartość alkoholu w 1 dm3 wydychanego powietrza na poziomie od 0,1 mg do 0,25 mg, natomiast „stanem nietrzeźwości” jest ten, w którym wynik przekracza 0,25 mg albo prowadzi do stężenia przekraczającego tę wartość.
To ważna różnica, ponieważ w pierwszym przypadku kierowanie pojazdem uznane jest za wykroczenie, natomiast w drugim jako przestępstwo.
Wśród komentujących pojawiły się również propozycje, by takie akcje przeprowadzać w rejonie sygnalizacji świetlnej, gdy kierowcy czekają na zmianę czerwonego światła. Tutaj należałoby zastanowić się jednak m.in. nad kwestią bezpieczeństwa i czy nie byłoby to przysłowiowe „wpadnięcie z deszczu pod rynnę”. Wystarczyłoby, że kontrola jednego z kierowców trwałaby nieco dłużej i… światła się zmienią. Kierowca nie odjedzie na czas na zielonym świetle i cykl świateł znów się zmieni. To także wpłynie na płynność ruchu, być może nawet bardziej niż „przytamowanie” ruchu na jednej ulic, a nie na całym skrzyżowaniu.
Kwestią dyskusyjną może być także bezpieczeństwo szczególnie przy tak dużej skali akcji, jak na ul. Niestachowskiej. Kierowcy mogliby nie zachować właściwej ostrożności przy wjeżdżaniu na skrzyżowanie, gdy chwilę wcześniej rozproszyła ich kontrola, a teraz chcą jeszcze „zdążyć na zielonym”.
Dzisiaj od rana policja ponownie prowadziła akcję „trzeźwość” na dojazdach do Poznania i mniejszych ulicach miasta. Nie odnotowano z tego powodu większych utrudnień w ruchu. Czy to oznacza, że akcje powinny być prowadzone tylko w takich miejscach?