Ludwig Zachariasz Cichowicz adwokat i notariusz czasów zaboru pruskiego.

  Na stronie 144, w „Poznańskich impresji” autorstwa Sławomira Leitgeberga czytamy  (…) „Właścicielem największej w całym zaborze kancelarii adwokackiej i notarialnej był Ludwik Zachariasz Cichowicz (1857-1940), radca sprawiedliwości za czasów pruskich (…)”, „(…) Miał on jednak opinię ugodowca – lojalisty. (…)” „(…) W jego kancelarii przy placu Wolności 18 w czasie godzin urzędowania posługiwano się językiem niemieckim […]

 
Na stronie 144, w „Poznańskich impresji” autorstwa Sławomira Leitgeberga czytamy 
(…) „Właścicielem największej w całym zaborze kancelarii adwokackiej i notarialnej był Ludwik Zachariasz Cichowicz (1857-1940), radca sprawiedliwości za czasów pruskich (…)”, „(…) Miał on jednak opinię ugodowca – lojalisty. (…)” „(…) W jego kancelarii przy placu Wolności 18 w czasie godzin urzędowania posługiwano się językiem niemieckim (mimo, że pracowali tu Polacy), a w dniu urodzin cesarza i przy innych okazjach flagowano okna biura.(…)”
Tak to widzą nam współcześni komentatorzy minionej historii powielając osądy bez konkretnego źródła. Jak prowadził działalność zawodową, czy lojalność wobec władz zaboru pruskiego stawiał nad patriotyzm, czy też brał udziału w kultywowaniu polskości? Na te pytania będziemy szukać odpowiedzi na podstawie zachowanych relacji i analizy pośrednich jego działań w życiu społecznym Poznania.
Ludwig Zachariasz Cichowicz (fot. 01) postać znana w wąskim kręgu znawców historii palestry adwokackiej byłego zaboru pruskiego, urodził się 5 września 1857 w Pszczewie, 18 km na wschód od Międzyrzecza (fot. 02). Absolwent prestiżowego Gimnazjum Marii Magdaleny w Poznaniu. Poznawał i studiował prawo w Berlinie, Lipsku, Wrocławiu co ułatwiło mu objęcie adwokatury w 1886 przy Sądzie Okręgowym w Poznaniu (Landgericht). W okresie zaboru pruskiego pracował od 1886 jako adwokat przy Sądzie Okręgowym w Poznaniu a następnie jako notariusz przy Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu. Zasiadał w zarządzie Izby Adwokackiej w Poznaniu. Po uzyskaniu uprawnień notarialnych założył kancelarię przy Wilhelmplatz 18 (obecnie Plac Wolności) w Poznaniu, w kamienicy nazywanej „Polskim Domem Przemysłowym”, gdzie mieszkał i prowadził działalność do roku 1939.(fot. 3,4) Najstarszym do tej pory zachowanym aktem notarialnym jest dokument zachowany w całości z 1913 roku, wystawiony w języku niemieckim, z autentycznym podpisem notariusza. (fot.5,6,7)
Siedzibę w tej kamienicy znalazły tu inne polskie podmioty: GRAND CAFE – RESTAURANT, Spółdzielnia Wydawnicza, Bank KRATOCHWIL i PERNACZYŃSKI, Centrala Rolników biura, Związek Spółek Zarobkowych i Gospodarczych, TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ SZTUK PIĘKNYCH, skład obuwia Tomasza Aridta, zakład fryzjerski Kazimierza Izdebskiego, a także mieszkania prywatne. (fot.8)
Jedną z nielicznych relacji zawierania umów w kancelarii notariusza, jest sprzedaż firmy Kantorowicz.
W dniu 5 listopada 1920 r. o godz. 20 w kancelarii Ludwika Zachariasza Cichowicza stawili się dr Franz Kantorowicz oraz dwaj dyrektorzy Polskiego Banku Przemysłowców – dr Kazimierz Bajoński i dr Stanisław Pernaczyński. Franz Kantorowicz sprzedał bankowi wszystkie swe aktywa w Poznaniu, na które składała się m.in. fabryka na Grochowych Łąkach, stara fabryka na ul. Wronieckiej róg Masztalerskiej oraz inne posesje, za sumę 20 mln ówczesnych marek niemieckich, w tym 5 mln za grunty i budynki.  Hartwig Kantorowicz manifestował swoją przynależność do narodu niemieckiego, także w zapisie notarialnym
„[Kantorowicz] erklärt dass seine Mutterssprache die deutschsprache ist und dass er In dieser sprache der Akt zu  erkläre wünsche. Welcher der Notar ebenfals mächtig ist”.
„(Kantorowicz) oświadcza, że jego językiem ojczystym jest język niemiecki i w tym języku życzy sobie wyjaśnień.  Notariusz również włada tym językiem.”
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości objął stanowisko przewodniczącego Zarządu Polskiej Izby Adwokackiej w Poznaniu, objął funkcję wiceprezydenta powołanej w 1919 Komisji Kodyfikacyjnej RP w Warszawie, a w jej ramach był członkiem Wydziału Cywilnego. W dalszej swojej działalności uczestniczył w organizacji polskiego sądownictwa w Wielkopolsce, wykonywał tłumaczenia dokumentów i przepisów z języka niemieckiego. Został wybrany na stanowisko przewodniczącego zarządu polskiej Izby Adwokackiej w Poznaniu. (fot.9) Ze względu na pogarszający się stan zdrowia zrezygnował z wszelkich funkcji w 1926. Był akcjonariuszem spółki „Bazar Poznański”, zasiadał w radzie nadzorczej Polskiego Banku Handlowego w Poznaniu. (fot.10)
Zmarł 8 października 1940 w Poznaniu podczas II wojny światowej. Pierwotnie został pochowany na nowym cmentarzu „świętomarcińskim” przy ul. Bukowskiej (obecnie teren Międzynarodowych Targów Poznańskich). (Fot.11)
Podczas wojny w 1942 r. groby zostały ekshumowane i przeniesione na cmentarz przy ul. Samotnej na Dębcu. Zdjęcie (Fot.12) przedstawia fragment cmentarza przy ul. Samotnej w Poznaniu. Według indeksu przeprowadzonego w 2007 r. przez Janinę Król z Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego miejsce pochówku Heleny i Ludwika Zachariasza to pole 2 rząd 17 grób nr 6 i 7. Wizja lokalna na terenie cmentarza nie ujawniła tego miejsca. Być może rząd 17 to wydeptana ścieżka. Dokładną lokalizację można by było ustalić dopiero po przekopaniu tego terenu. Miejscem upamiętnienia Ludwika oraz jego żony Heleny jest znajdujący się na Cmentarzu Górczyńskim w Poznaniu grób ich córki – Wiesławy. (Fot.13)
Był żonaty z Heleną z Robińskich działaczką społeczną i ludoznawczynią, z którą miał dwójkę dzieci – Wiesławę (ur. 1886 zm.1975) i Zbigniewa (ur. 1890 zm.1939).
2 maja 1923 został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski
Działalność zawodową wykorzystywał do finansowania zainteresowań swojej żony. Helena Cichowicz wraz z córką Wiesławą zaangażowane były w działalność powstałego w 1910 r. Towarzystwa Ludoznawczego kładąc duże zasługi dla powstania stałej wystawy najpierw w Muzeum Mielżyńskich a następnie w okresie międzywojennym, w Muzeum Wielkopolskim. W latach międzywojennych Wiesława, często organizowała wystawy, koncerty, spotkania kulturalne, uczestniczyła w działalności chórów poznańskich, żywo interesowała się sztuką przy pełnym finansowym poparciu swojego ojca. (Fot.13,14,15,16)
Osobny rozdział to działalność żony Heleny i córki Wiesławy, zamieszczonej w publikacji Witolda Przewoźnego „Salon rodziny Cichowiczów” wydanej przez Muzeum Narodowe w Poznaniu z okazji wystawy w Muzeum Etnograficznym w Poznaniu w okresie październik 2000 – sierpień 2001.
(..)” Prezentowana wystawa, zorganizowana w Oddziale Etnograficznym Muzeum Narodowego w Poznaniu przy współpracy z Muzeum Archidiecezjalnym jest hołdem złożonym rodzinnie Cichowiczów, przypomnieniem ich niezwykłej działalności oraz próbą ukazania roli i funkcji mieszczańskiego salonu towarzyskiego w Poznaniu z pierwszej połowy XX wieku.„(..)
(..)”  Dzięki zgromadzonym przedmiotom, fotografiom, rodzinnym pamiątkom Cichowiczów przypomni dzieje niezwykłej rodzinny, która odegrała nieocenioną rolę w rozwoju kultury naszego regionu i trwale zapisała się w historii Poznania.„(..)
cytaty w/w publikacji str. 33
Przytoczone cytaty są kwintesencją działalności salonu w ówczesnym Poznaniu, lecz historia naszego regionu traktuje zasługi tejże rodzinny po „macoszemu”, brakiem większej popularyzacji zasług Cichowiczów.
Po nieoczekiwanej śmierci Heleny Cichowicz w 1929 roku, opiekę nad zbiorami przejmuje jej córka, przerywając działalność na czas okupacji niemieckiej. Po wojnie z ocalałych zbiorów próbuje reaktywować działalność. Z braku zainteresowania władz przekazuje zbiory Archidiecezji Poznańskiej. Umiera w 1975 roku i zostaje pochowana na terenie cmentarza górczyńskiego, gdzie także znajduje się symboliczne miejsce pochówku jej rodziców.
Historia syna Zbigniewa kończy się w listopadzie 1939 r. z chwilą popełnienia przez niego samobójstwa w więzieniu pleszewskim, będącym zakładnikiem władz hitlerowskich. Miejsce jego pochówku jest nieznane.
Przywracając pamięć o Ludwiku Zachariaszu Cichowiczu, to szczątkowy zapis działalności poprzednich pokoleń wartego dalszego poznawania i poszukiwania choćby szczątkowych zapisów, które być może uda się ułożyć w całość dla naszych pokoleń.