Po tragicznym wypadku stracił prawo jazdy, mimo to dalej wsiada za kierownicę

22-letni Jędrzej O. oskarżony jest o nieumyślne spowodowanie wypadku, w którym zginęły dwie osoby. Mężczyzna, mimo że ma odebrane prawo jazdy, dalej wsiada za kierownicę. Ostatnio uciekał przed policjantami z grupy Speed. Rodziny ofiar biją na alarm, by powstrzymać pirata drogowego.

(Materiał reporterów programu “Uwaga!” TVN)

Dwa lata temu troje młodych przyjaciół – Michał, Kinga i Wioletta po północy wsiedli do samochodu 20-letniego wówczas Jędrzeja O. Młody mężczyzna zaoferował im pomoc w podwiezieniu ich kolegi. Pasażerowie nie wiedzieli, że będzie to ich ostania wspólna podróż. Auto na łuku drogi wypadło z niej i uderzyło w drzewo, po chwili stanęło w płomieniach. Michał i Wioletta zginęli, Kinga i kierowca cudem przeżyli wypadek.

– Biegły nie był w stanie wskazać prędkości, z jaką poruszał się pojazd przed wypadkiem. Z tego, co pamiętam, wskazał, że prędkość zderzeniowa wyniosła 61 km/h – mówi Piotr Wachelski z Prokuratury Rejonowej w Szamotułach.

Powstała też druga, niezależna opinia złożona przez pełnomocników ofiar.

Wynika z niej, że prędkość była w okolicach 81 km/h – dodaje prok. Wachelski.
Auto, którym podróżowali młodzi ludzie, zostało doszczętnie rozbite.

Żeby samochód aż tak się rozbił, prędkość musiała być duża – wskazuje Anna Minge, matka Wioletty.

– Jeden z ratowników, którzy wieźli Kingę do szpitala, zapytał, czy wie, z jaką prędkością mogli jechać, ona powiedziała, że 170 km/h – przywołuje Donata Wasielewska, matka Michała. I dodaje: – Kinga powiedziała, że w jedną stronę Jędrzej O. jechał normalnie, a wracając, jechał jakby coś dostał w głowę, to była taka prędkość, że… Wie, że ostatnie słowa, jakie wypowiedział Michał to było: „K…, zwolnij”.

Pierwsi na miejscu wypadku pojawili się bracia M., którzy chwilę wcześniej minęli auto prowadzone przez Jędrzeja O.

– Przejechali kawałek i usłyszeli huk. Na miejscu zobaczyli, że uwięziony jest kierowca i trzeba go ratować, nie wiedząc o tym, że z tyłu jest jeszcze jedna osoba. Nie wiedząc o tym, że jedna osoba leży z przodu, nie wiedząc, że kawałek dalej leży następna osoba, nasz syn – wskazuje Wasielewska. I dodaje we łzach: – Syn był młodym, odważnym człowiekiem, bardzo pracowitym.

11 razy karany

22-letni Jędrzej O. nie przyznaje się do winy. Przed wypadkiem był 11 razy karany za łamanie przepisów ruchu drogowego, w tym za zbyt szybką jazdę.

Na pierwszym przesłuchaniu miałem wrażenie, że ma wyuczoną regułkę. Podczas drugiego przesłuchania nie przyznał się do zarzucanego mu przestępstwa oraz odmówił składania wyjaśnień – mówi prok. Wachelski.

– Jeżeli chodzi o zastosowaną linię obrony, to obrońcy wskazywali na kontakt z pojazdem, który ich mijał. Natomiast w toku postępowania przygotowawczego, wykluczono jakikolwiek kontakt tych pojazdów. Tym drugim pojazdem kierowali bracia, którzy można powiedzieć, że uratowali mu życie, bo inaczej by spłonął w pojeździe – zwraca uwagę prokurator.

Na podstawie zgromadzonego przez śledczych materiału dowodowego Jędrzej O. był trzeźwy.

Świadkowie odczuwali od niego woń alkoholu, natomiast badanie wykazało jego brak – mówi prok. Wachelski. I precyzuje: – Na miejscu nie zbadano go alkomatem, krew pobrano po około czterech godzinach po przewiezieniu do szpitala.

Tak naprawdę nie wiadomo, co wydarzyło się w szpitalu, do którego zawieziono Jędrzeja O. Policjanci nie zostali wpuszczeni do sali, w której udzielano mu pomocy. Nie wiadomo, dlaczego tak późno pobrano jego krew do badania i jakie podawano mu kroplówki.

Policjantka podczas pobierania krwi stała za drzwiami, bo pacjent był nago. Drzwi były otwarte, ale stała za drzwiami – wskazuje pani Donata.

„Cały czas jeździ”

Jędrzej O. jest dobrze znany organom ścigania. Mężczyzna miał nagminne poruszać się pojazdami mechanicznymi po drogach publicznych, mimo że miał zatrzymane prawo jazdy.

Został zatrzymany przez policję, jak kierował kombajnem. A nie miał prawa się poruszać pojazdami ani na drodze, ani poza nią – mówi prok. Wachelski.

– Po wypadku założył firmę, oferuje swoje usługi rolnicze. Cały czas jeździ, cały czas wsiada za kierownicę – wskazuje Dominika Suska-Musiał, ciotka zmarłej Wioletty. I dodaje: – 13 maja miała odbyć się rozprawa. Zgłoszone było, że tak się źle czuje, że następnego dnia rano przyjmowany jest do szpitala. A 13 maja wieczorem jeździł samochodem po Sierakowie. Swoim złotym golfem. Byłam z mężem na zakupach i widziałam, jak nim jechał. Monitoring miejski jest niestety tak niewyraźny, że widać tylko samochód.

Okazało się, że w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców przed dwa lata nie było informacji o tym, że Jędrzej O. ma odebrane prawo jazdy.

– Na razie nie chcę wypowiadać się co do ewentualnej winy. Czekam na oficjalne stanowisko starostwa, które powinno umieścić taką informację w systemie – mówi prok. Wachelski.

Bez aresztu

Brak wpisu w ewidencji wyszedł na jaw we wrześniu. Jędrzej O. miał w okolicach Bielaw Pogorzelskich znacznie przekroczyć prędkość. Po pościgu prowadzonym przez grupę policyjną Speed został zatrzymany na polnej drodze. Wówczas prokurator wnioskował o areszt. Jednak sąd uznał, że młody mężczyzna może dalej przebywać na wolności.

– Mimo że spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym, że zabił dwie osoby, jechał ponad 110 km/h w terenie zabudowanym, to i tak za kolejne przestępstwo nie odpowiada – oburza się Dominika Suska-Musiał.

Sędzia stwierdził, że on nie stanowi zagrożenia dla innych i może przebywać na wolności… Nie wiem, na co jeszcze czeka sędzia, co miałby zrobić, żeby mogli go w końcu zamknąć. Zabicie dwóch osób to jest za mało? – dodaje Anna Minge.

– Ten człowiek rzeczywiście nic sobie nie robi z przepisów prawa. W tego typu przypadkach prawo powinno być bezwzględne. I zarówno sądy, jak i prokuratury powinny mieć skuteczne narzędzia, żeby taką osobę skutecznie powstrzymać przed jazdą samochodem. Takim narzędziem być może byłyby przepisy, które umożliwiałby tymczasowe aresztowanie takiej osoby – uważa Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Na Jędrzeja O. nałożono dozór policyjny, oznacza to, że dwa razy w tygodniu musi złożyć swój podpis na komisariacie policji we Wronkach.