Czy poznaniacy odwrócili się od Warty?

Gdy tylko zbliża się wiosna – ten temat wraca jak bumerang. Dlaczego Poznań nie ma przystani nad Wartą? Tyle mówi się o przywracaniu miastu rzeki, ale przystani jak nie było tak nie ma. Ale może chodzi o to, że poznaniacy wcale jej nie chcą?

Przypomnijmy: pierwszym z licznych pomysłów było uruchomienie stateczku żeglugi rzecznej o wdzięcznym imieniu “Jagienka”. Stateczek pływał do 2007 roku – i przestał, bo nie było chętnych na rejsy. Nieco wcześniej, bo w 2005 roku miejscy urzędnicy wpadli na pomysł, by nad Warta przy moście Królowej Jadwigi pojawiła się plaża. Miała to być plaża do opalania, miejsce do gry w siatkówkę plażową i do potańczenia, bo przy plaży miały się znaleźć sezonowe puby i kafejki. Jednak miejsce nie cieszyło się specjalnym powodzeniem ani wśród poznaniaków, ani wśród właścicieli lokali, i po drugim sezonie piasek zarósł trawą.

Rok po tym, jak “Jagienka”przestała pływać Wartą, pojawił się pomysł utworzenia nie tylko plaży, ale całego kompleksu wypoczynkowego na cyplu w Starym Porcie, naprzeciwko Ostrowa Tumskiego. Firma Impuls przedstawiła miejskim radnym projekt kompleksu plażowo-wypoczynkowo-rekreacyjno-usługowego: z plazą, basenem kapielowym, hotelem, mariną z wypożyczalnią kajaków, boiskami oraz restauracjami. I co? I znowu nic.

Projekt wzbudził wątpliwości straży pożarnej, która nie wyraziła zgody na lokalizację w tym miejscu stacji paliw, niezbędnego elementu mariny. Nie do końca podobał się też radnym, którzy uważali, że na te wszystkie atrakcje w Starym Porcie jest za mało miejsca. Marina więc nie powstała. Teraz jedyną oznaką życia nad Wartą są okazjonalne treningi kubów kajakarskich i grupki spacerowiczów nad Wartą, przedzierających się albo przez sterty śmieci – albo przez wysoką trawę, w zależności od pory roku.
Spacer nad rzeką zresztą wcale nie jest takim łatwym zadaniem jakby się wydawało. Na wielu odcinkach rzeki w mieście po prostu nie sposób nad nią zejść. Strome wały oddzielają rzekę od miasta, i słusznie, ale nikt już nie pomyślał o zbudowaniu na nich schodów.

– Między mostem Królowej Jadwigi a mostem Rocha jedyne zejścia na brzeg to te przy mostach – pokazuje Andrzej Kowalczyk, który mieszka przy Mostowej i często chodzi tu na spacery. – Nie ma też żadnych ławek czy koszy na śmieci. Można oczywiście zejść i bez schodów, ale tylko jak się jest młodym i sprawnym. Ja już nie dam rady…

Aż trudno uwierzyć, że – co najstarsi poznaniacy zapewne pamiętają – Wartą pływał tramwaj rzeczny i prom, gdy mostów było mniej niż dziś. Zresztą sami poznaniacy, nie czekając na publiczne środki transportu wodnego, sami chętnie pływali po rzece kajakami czy łódkami. Mało kto wie, że tuż po odzyskaniu niepodległości Poznań święcił triumfy jako stolica sportów wodnych, a mieszkańcy garnęli się do rzeki.

Zapis o budowie portu na Wartą został wpisany do planu strategicznego rozwoju miasta, więc jest szansa, że kiedyś powstanie. Ale jeśli poznaniacy będą mieli do niego taki sam stosunek jak do pozostałych rzecznych atrakcji, to port wkrótce zarośnie trawą jak słynna plaża. Dlaczego dziś poznaniacy nie garną się nad wodę? Oczywiście można zwalić na władze miasta i twierdzić, że za mało robią. Ale czy na pewno o to chodzi?