Lech Poznań – Korona Kielce 2:2

Mimo dominacji Korony przez większą część meczu lechitom udało się wywalczyć remis i zdobyć punkt. Ale mecz nie był takim widowiskiem, jakie chcieliby oglądać kibice Kolejorza.

Już od pierwszych minut meczu piłkarze Lecha byli w wyraźnej defensywie, a ich nieporadne ataki natychmiast ucinane w zarodku przez przeciwnika. Błąd Marcina Kamińskiego w polu karnym natychmiast wykorzystał Daniel Gołębiewski – i już Korona prowadziła z Lechem 1:0. Drugą bramkę dla Korony strzelił Kamil Kuzera pod koniec pierwszej połowy i wydawało się, że losy Lecha są przypieczętowane.

Na szczęście okazało się, że nie. Lechici zebrali się i w drugiej połowie już nie ustępowali tak łatwo przed atakami Korony Kielce. Ta taktyka dała efekty: w 55. minucie Tonev strzelił bramkę i już było 2:1.  

Gol Toneva dodał wiary w siebie lechitom i to pod bramką przeciwnika zaczęło się robić nerwowo. Jednak akcje Kolejorza choć efektowne i dynamiczne, jednak nie kończyły się bramkami i wszystko wskazywało na to, że Korona okaże się zwycięzcą tego meczu. Dosłownie w ostatniej chwili, bo w doliczonym czasie, Luis Henriquez zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i strzelił. Bramkarz Korony był bezsilny i piłka trafiła do bramki. Poznaniacy wyjechali z Kielc z jednym punktem.