W czasie zimy teren ten był regularnie odwiedzany przez pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie oraz strażników miejskich. Niedawno okazało się, że teren został opuszczony przez dzikich lokatorów.
Gdzie przenieśli się bezdomni – jeszcze nie wiadomo. Wiadomo jednak, ze pozostawili po sobie ogromny bałagan, który uprzątnąć musieli… strażnicy miejscy. Mimo, że to teren prywatny i właściciel ma obowiązek dbania o prządek w tym miejscu – tym razem sprawa okazała się być bardziej skomplikowana. Właściciel zajmowanej przez bezdomnych posesji nie przebywa obecnie w kraju.
Spacerowicze wielokrotnie skarżyli się, nie tylko niezbyt estetyczny wygląd koczowiska oraz na nieprzyjemny zapach mu towarzyszący. Wraz ze wzrostem temperatury problem się nasilał. Dlatego strażnicy miejscy z Jeżyc zaoferowali swoją pomoc, nie czekając na prawne ustalenie osoby odpowiedzialnej w tym momencie za porządek.
Dzięki temu, zamiast topić Marzannę, strażnicy spędzili pierwszy dzień wiosny na usuwaniu pozostałości po nielegalnym obozowisku. Zakasali rękawy i wszystko posprzątali. Zebrane śmieci zapakowali w worki foliowe, a korzystając z uprzejmości firmy posiadającej zezwolenie na transport odpadów komunalnych przekazali je do wysypiska w Suchym Lesie.