Plastyk miejski: jest dobrze, a będzie lepiej!

Ocena pracy – bardzo pozytywna i apel o zmianę nazwy stanowiska, bo i tak wszyscy mówią plastyk miejski – w ten właśnie sposób poznańscy radni z Komisji Rewitalizacji RMP podsumowali pół roku pracy Piotra Libickiego, oficjalnie koordynatora ds. estetyki wizerunku miasta.

Z okazji półrocza pracy Piotr Libicki przedstawił bardzo interesującą i spójną prezentację na temat tego, co zrobił do tej pory i co jeszcze przed nim. Obiecał nadzór nad remontem budynku Arsenału, który od lat budzi w mieście gorące dyskusje między tymi, którzy uważają go za klasykę modernizmu, a tymi, którzy sądzą, że nic bardziej nie szpeci Starego Rynku.

Wszystko wskazuje też na to, że problem nielegalnych reklam wieszanych gdzie popadnie, także zacznie się zmniejszać. Dzięki pomocy studentów Piotrowi Libickiemu udało się zebrać pokaźną dokumentację reklam miejskich jednostek – przypomnijmy, że zarządzenie wydane przez prezydenta Poznania zabrania umieszczania urządzeń reklamowych na miejskich jednostkach: terenach urządzonej zieleni, w szczególności parków, ogrodów jordanowskich, zieleńców oraz na ich ogrodzeniach. Prezydentowi chodziło o danie przykładu dbałości o estetykę miasta, której reklamy na płotach zdecydowanie nie poprawiały.
– Są czarne owce wśród jednostek miejskich – przyznaje Libicki. – Ale to mniejszość, choć oczywiście bardziej rzucają się w oczy.

Ale w przypadku jednostek miejskich problem jest mniejszy, bo zarządzenie prezydenta jednak je obowiązuje i jest podstawa prawna do egzekwowania zdejmowania reklam. Ale w przypadku nieruchomości prywatnych już nie jest tak łatwo, bo prezydent nie może niczego nakazać. Ale  tu w likwidowaniu problemu mogłoby zdaniem Piotra Libickiego pomóc dodanie do zarządzenia zapisu, że w przypadku nielegalnego reklamowania czy plakatowania prezydent wycofuje swój patronat nad imprezą.

– To oczywiście miałoby znaczenie raczej symboliczne – wyjaśnia koordynator. – Jednak myślę, że przynajmniej dla części organizatorów imprez byłoby to istotne.

Optymistycznie wygląda sprawa z szyldami, które, jeśli chodzi o estetykę, też pozostawiają wiele do życzenia. Coraz więcej właścicieli daje się przekonać do zastąpienia jaskrawych i często kiczowatych reklam stonowanymi i w dobrym guście – zwłaszcza gdy na przykładach tych, którzy już tak zrobili, przekonują się, że to nie musi oznaczać utraty klienta. Wręcz przeciwnie…

Rusza także program remontu elewacji, dzięki któremu, jak ma nadzieję Piotr Libicki, więcej starych budynków odzyska blask.
– Udało nam się znaleźć sponsorów i sądzę, że łatwiej będzie przekonać właścicieli do remontu, jeśli część kosztów zostanie pokryta środkami z zewnątrz – wyjaśnia.

Bardzo dobrze układa się współpraca z MPK – ta firma, jako jedna z pierwszych, zrozumiała, czym grozi pozwalanie na nielegalne zalepianie miasta reklamami i trudno się dziwić: koszty czyszczenia słupów trakcyjnych i przystanków z tych wątpliwych “ozdób” mocno biły MPK po kieszeni. Nic więc dziwnego, że gdy Libicki zwrócił się do nich z prośba o zdjęcie stelaży wokół słupów, na których wisiały legalne reklamy, bo są po prostu nieestetyczne, to firma wyraziła zgodę. Zgodnie z umową stelaże zniknęły z końcem kwietnia.

Piotr Libicki przed wyborami samorządowymi zamierza także zająć się przestawieniem nośników reklamowych – przyznaje, że trzy lokalizacje, w tym ta przed Operą, nie okazały się najszczęśliwszym pomysłem, więc ich lokalizacja zostanie zmieniona. Cały czas prowadzi też prace – niestety, na razie tylko koncepcyjne – nad ulicą Wrocławską, która nadal nie jest takim deptakiem, jakiego by sobie poznaniacy życzyli.
– Tu musi nastąpić poprawa jakości, kluczem jest poprawa nawierzchni – mówi Libicki. A to akurat nie jest łatwe do zmiany ze względu na koszt.

Radni z komisji rewitalizacji ocenili działalność koordynatora bardzo pozytywnie. Do tego stopnia, że – zgodnie z propozycją wysuniętą przez Mariusza Wiśniewskiego, przewodniczącego komisji, warto by się zastanowić nad przyjęciem dodatkowych osób do tej pracy ze względu na jej ogrom.
– Wystąpimy także o to, by stanowisko nosiło nazwę “plastyk miejski” – mówi Mariusz Wiśniewski. – Bo i tak wszyscy tak mówią…