Po przybyciu we wskazane miejsce funkcjonariusz otworzył worek i sprawdził jego zawartość, oczywiście w poszukiwaniu adresu właściciela śmieci. Były tam rozmaite odpady, najprawdopodobniej pochodzące z porządkowania nieużywanego pomieszczenia, a wśród nich stary dzienniczek ucznia z pobliskiej szkoły podstawowej.
Jak się okazało – był to pierwszy, ale nie jedyny, trop wskazujący na ewentualnego sprawcę.
– Sprawdzając najbliższą okolicę funkcjonariusz znalazł jeszcze w czterech miejscach kolejne worki, a w każdym z nich dokumenty wskazujące na tę samą osobę, kobietę zamieszkałą w Skórzewie – opowiada Przemysław Piwecki, rzecznik prasowy SMMP. – Były tam wyciągi bankowe, rachunki i faktury na zakup materiałów budowlanych oraz przesyłki pocztowe. Jeszcze tego samego dnia strażnik skontaktował się z właścicielem porzuconych dokumentów, ale w rozmowie telefonicznej usłyszał, że… to jest jakaś pomyłka, że to nie jest możliwe, bo śmieci są wyrzucane do pojemnika, za który właściciele płacą do GOAPu.
Jednak z faktami trudno dyskutować – gdy następnego dnia na miejscu strażnik pokazał pani wszystkie porzucone worki oraz ich zawartość, ta musiała przyznać, że faktycznie odpady pochodzą z jej domu, ze sprzątniętej ostatnio i nieużywanej piwnicy.
Wszystkie śmieci zostały natychmiast posprzątane. Po oddzieleniu odpadów objętych segregacją pozostałe śmieci trafiły do pojemnika w miejscu zamieszkania. Jedynymi kosztami okazał się wstyd i 300 zł na mandat karny.
Niestety, wysypiska śmieci wyrastają jak przysłowiowe grzyby po deszczu, ale tylko niektóre z nich udaje się równie szybko doprowadzić do uporządkowania…